Blisko 600 pracowników medycznych i niemedycznych szpitala wojewódzkiego przy al. Kraśnickiej w Lublinie grozi strajkiem. Podwyżek wynagrodzeń domagają się m.in. fizjoterapeuci, ratownicy medyczni, technicy elektroradiologii, diagności laboratoryjni, rejestratorki i sprzątaczki.
Pracownicy szpitala chcą, by ich wynagrodzenie zasadnicze do 2022 roku wzrosło o 100 proc. Na początek to 500 złotych podwyżki „na rękę” już od sierpnia i kolejne 500 zł od 1 stycznia przyszłego roku. Pozostała część podwyżki miałaby być rozłożona na raty, tak by przez cztery lata pensje wzrosły w sumie o 100 proc.
– Nie chcemy nic więcej niż to, co dostały pielęgniarki. Marszałek Bratkowski razem z europosłem Krzysztofem Hetmanem poparli ich postulaty. Udało się znaleźć na to środki, kosztem zadłużania szpitala. Pozostali pracownicy też tego oczekują – tłumaczy Jacek Zięcina, przewodniczący NSZZ Solidarność 80 w szpitalu przy al. Kraśnickiej. I tłumaczy: – Przez ponad 20 lat budowaliśmy relacje płacowe między różnymi grupami zawodowymi. Po ostatnich podwyżkach dla pielęgniarek zostały one zaburzone. Różnice między poszczególnymi grupami zaczynają się pogłębiać. Nie możemy się na to zgodzić.
Wyższych zarobków domagają się wszystkie grupy zawodowe (poza lekarzami i pielęgniarkami, którym udało się już wywalczyć podwyżki). Chodzi o ponad 670 osób.
– Najbardziej cierpią ci, którzy zarabiają najmniej. U nas to pracownicy działu higieny szpitalnej. Niektórzy mają 1,7 tys. zł brutto płacy zasadniczej. To mniej niż wynagrodzenie minimalne, dlatego otrzymują dodatek wyrównawczy – mówi Zięcina.
O niezadowoleniu pracowników związkowcy wielokrotnie informowali Arkadiusza Bratkowskiego, członka zarządu województwa lubelskiego odpowiedzialnego za służbę zdrowia.
– Pod koniec czerwca przeprowadziliśmy ankietę wśród pracowników. Nie spodziewaliśmy się, że gotowość do strajku wyrazi aż 580 z nich. To pokazuje, jak bardzo napięta jest sytuacja w naszym szpitalu – mówi Zięcina.
– Problem jest bardzo poważny, ale samorząd województwa nie jest płatnikiem. Jeśli nie będzie większych pieniędzy z centrali NFZ to trudno będzie to rozwiązać – mówi Arkadiusz Bratkowski, członek zarządu województwa lubelskiego. – Alternatywą jest kredyt, ale do tego trzeba poręczenia, bo szpital przy Kraśnickiej ma aż 250 mln zł długu. Wystąpiliśmy już z wnioskiem do premiera o takie poręczenie. To pozwoliłoby na wyrównanie wynagrodzeń.
W czwartek Bratkowski ma się spotkać ze związkowcami.