Rozpadające się sprzęty, strome, wąskie schody, upychanie zniedołężniałych pensjonariuszy nawet w suterenie
O działalności Katarzyny K. i jej matki Danuty pisaliśmy już kilkakrotnie. Sprawą zainteresowała się prokuratura. Katarzyna P. została oskarżona o to, że stworzyła zagrożenie dla pensjonariuszy, którym nie zapewniła właściwej opieki i warunków mieszkalnych.
- To był tylko zwykły dom jednorodzinny, wąski, ze stromymi schodami - opowiadała wczoraj w sądzie pracownica Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie, która dwukrotnie kontrolowała placówkę przy ul. Wyzwolenia.
W połowie 2005 roku znalazła tam 9 schorowanych staruszków w wieku od 80 do 87 lat. Już wówczas placówka działała bez zezwolenia, bo jej właścicielka nie była w stanie przedłożyć opinii sanepidu i straży pożarnej akceptującej prowadzenie domu starców w takich warunkach. Wówczas urząd dał jej czas na zalegalizowanie działalności. W lutym 2006 roku w placówce było jednak jeszcze gorzej. Okazało się, że pensjonariuszy jest już 18. Mieszkali nawet w suterenie.
- Pamiętam, że jakaś kobieta leżała tam na łóżku w wąskim korytarzu - wspominała w sądzie druga z kontrolerek. - Właśnie podawany był posiłek. Po pół pączka na osobę.
Urzędniczki nałożyły wówczas na Katarzynę P. 10 tys. zł kary. - We wrześniu, podczas kolejnej kontroli, okazało się, że dom przy ul. Wyzwolenia już nie funkcjonuje. Katarzyna P. rozpoczęła nową działalność, również na dziko, przy ul. Romanowskiego. Warunki w tym domu były już lepsze. Kontrolerki miały jednak zastrzeżenia do opieki. W placówce była tylko jedna pracownica. Potem pojechały tam jeszcze raz. - Ktoś wyszedł z tego domu i powiedział, że tu mieszkają ludzie na stancji - stwierdziła kontrolerka.
Sprawę dotyczącą warunków w placówce przy ul. Romanowskiego wciąż bada Prokuratura Rejonowa Lublin-Południe. - Pensjonariusze przybywają tam na podstawie indywidualnych umów najmu - mów Ewa Bondaruk, szefowa prokuratury. - Postępowanie w tej sprawie zakończymy w ciągu dwóch tygodni.
Na wczorajszej rozprawie zeznawała również była pracownica domu przy ul. Wyzwolenia. Stwierdziła, że pensjonariusze mieszkali w niezłych warunkach. - Każdy miał swoje łóżko, na podłodze nie spali - powiedziała. (atj)