W województwie mamy o ponad 30 tys. więcej bezrobotnych, niż pokazują to oficjalne dane. To tak jakby pominąć średnie miasto
w pośredniakach zarejestrowanych jest tylko 188 tys. bezrobotnych. Pozostali są przykładem tzw. bezrobocia ukrytego, którego nie znajdziemy w oficjalnych statystykach.
Wojewódzki Urząd Pracy w Lublinie zbiera dane od urzędów pracy rozsianych w regionie, a potem sporządza statystykę dla całego województwa. – Na koniec lutego mamy 188 tys. zarejestrowanych bezrobotnych – mówi Antoni Piłat, zastępca dyr. WUP w Lublinie.
Niestety, przy wyliczaniu bezrobocia wiejskiego dochodzi do przekłamań. Liczby są zaniżone. Nie uwzględniają tzw. bezrobocia ukrytego, które szacuje się na dodatkowe 20–30 proc., czyli ponad 30 tys. osób. Urzędnicy pośredniaków nie są winni. Winne są przepisy ministerialne. – Jeżeli ktoś ma do 2 ha ziemi może się rejestrować jako bezrobotny – wyjaśnia Danuta Cichowicz, kierownik Powiatowego Urzędu Pracy w Chełmie. Jeżeli ma już 2,1 ha nie może. Żyje na skrawku ziemi i klepie biedę.
Takich ludzi jest dużo w lubelskich gminach. – Bezrobocie ukryte jest dla nas większym problemem, niż jawne – skarży się Henryk Maruszewski, wójt gminy Białopole. – W urzędzie pracy zarejestrowanych mamy 260 mieszkańców. Według moich obserwacji rzeczywiste bezrobocie to minimum 500 osób.
Około 400 gospodarstw położonych w gminie Białopole – na 1200 – to małe poletka do 5 hektarów. – Do 3 ha to żaden rolnik. To wegetacja – ocenia wójt Maruszewski. – Nawet z ziemi o pow. 5 ha niełatwo wyżyć. Całe rodziny żyją więc z rent i emerytur mieszkających z nimi rodziców.
Podobnie jest w gminie Dubienka. Około 170 mieszkańców jest zarejestrowanych w PUP w Chełmie. Większość nie ma prawa do zasiłku, ale i tak musi co miesiąc pokonywać kilkadziesiąt kilometrów, aby w wyznaczonym terminie zgłosić się w pośredniaku. Inaczej wypada z ewidencji i traci ubezpieczenie zdrowotne. – Ci ludzie przymierają głodem i nie mają skąd wziąć pieniędzy na bilet? – ubolewa Józef Balawajder, wójt gminy. – Chcieliśmy, żeby pracownicy urzędu przyjeżdżali do nas, ale pomysł upadł.
Ilu spośród 3 tys. mieszkańców Dubienki ma co najmniej 2 ha, które dyskwalifikują do bycia bezrobotnym? – Bardzo dużo – mówi wójt Dubienki. – O takich mówi się, że ziemi mają za dużo żeby umrzeć, a za mało żeby żyć.