Rozmowa z Bolesławem Stelmachem, lubelskim architektem i p.o. dyrektora nowopowstałego Narodowego Instytutu Architektury i Urbanistyki
• Minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński powierzył panu pełnienie obowiązków dyrektora Narodowego Instytutu Architektury i Urbanistyki. Jaka będzie pana rola na tym stanowisku?
– To dla mnie kontynuacja misji, której podjąłem się jakiś czas temu przyjmując dyplom magistra inżyniera architekta, a potem rozwijając swoje kompetencje poprzez obronę doktoratu czy zrobienie habilitacji. Generalnie chodzi o humanistyczny namysł nad kreacją przestrzeni jako dobra wspólnego. Niestety jest to w Polsce niedoceniana wartość.
• Jakie działania planuje pan w związku z powołaniem nowej instytucji?
– Jest wiele elementów tej misji. Po pierwsze: dokumentacja, archiwizacja i naukowe opracowanie humanistycznych aspektów planowania przestrzennego i urbanistyki z głównym naciskiem na architekturę i kształtowanie przestrzeni w skali architektonicznej. Druga rzecz to propagowanie kultury przestrzennej w kształtowaniu osobowości, w wychowaniu i tworzeniu hierarchii wartości społecznych. Po trzecie, chcemy uświadamiać wagę tej problematyki, zaczynając od edukacji na poziomie przedszkola, poprzez wychowanie estetyczne w liceach i na uczelniach. Oddzielny aspekt to promowanie kultury przestrzennej poprzez różnego rodzaju publikacje i uświadamianie, że projektowanie urbanistyczne, rozwój miasta ma kapitalne znaczenie dla pojedynczego człowieka, rodzin i całych grup społecznych.
• Czemu ma służyć taka edukacja?
– Ona jest fundamentalna. To jeden z trzech filarów funkcjonowania instytutu. Jeżeli przekraczamy granicę Polski, czy to jadąc z Niemiec czy Czech, widzimy, że wjeżdżamy do śmietnika. Polska stała się gigantycznym przestrzennym śmietnikiem, do którego wszyscy już przywykli. A kiedy tylko wyjeżdżamy do krajów, w których łacińska cywilizacja, na którą cały czas się powołujemy rzeczywiście działa, widzimy że jest piękniej, ładniej, wszystko jest uporządkowane.
• Dużo czasu potrzeba, by to zmienić?
– Moim zdaniem co najmniej pięć pokoleń. Potrzebne są zmiany świadomościowe, które wpłyną na zmianę przepisów. Najpierw trzeba mieć świadomość, że jest źle, potem wiedzieć jak to poprawić, a następnie przez kilka pokoleń konsekwentnie dążyć do tego, aby znaleźć się na poziomie np. Czech czy Niemiec.
• Instytut ma zajmować się także wspieraniem rządowego programu „Mieszkanie Plus”.
– Nasz udział w programie będzie polegał na doradztwie. Chodzi o to, aby powstawały modelowe, przykładowe osiedla, a nie kolejne chaotyczne wykwity w przestrzeni. Od tego jesteśmy i w tym chcemy doradzać.