Sanepid bada zawartość tajemniczych listów. Proszek rozsypany w rzędzie Gminy w Trzydniku Dużym postawił na nogi policję. Policja uspokaja – to najprawdopodobniej głupie żarty.
– Pierwszy list wzbudził niepokój adresata. Drugi wyłowiono już na poczcie: miał dziwnego nadawcę i pochodził z innego kontynentu. Trzeci przypadek, to proszek w jednym z budynków administracji w Lublinie – informuje Marcin Pawlak, z-ca dyrektora Wydziału Zarządzania Kryzysowego LUW. – We wszystkich miejscach od razu pojawiły się straż pożarna, policja i sanepid. Proszek zabezpieczono. Czeka na badanie mające stwierdzić, czy to faktycznie wąglik, czy głupie żarty. Do chwili obecnej nie stwierdzono obecności wąglika.
Sanepid bada też biały proszek znaleziony w Urzędzie Gminy w Trzydniku Dużym. Niewielka ilość substancji znajdowała się na podłodze i klamce drzwi od łazienki. Ewakuowano wszystkich pracowników. – To już mała psychoza, a przecież na Lubelszczyźnie nie było przypadku wąglika od ponad sześciu lat – mówi Bogusław Wach z wojewódzkiej przychodni skórno-wenerologicznej.
Przedstawiciele poczty podkreślają, że mają procedury służące do wyławiania podejrzanych przesyłek. Jakie? Tego nie chcą ujawnić. – Jest bezpiecznie i dalej tak będzie – twierdzi Jacek Turczyński, dyrektor generalny Poczty Polskiej.
Znaleziony proszek trafia do sanepidu. – Podejrzane przesyłki zostaną przesłane do odpowiednich laboratoriów – wyjaśnia Irena Sobstyl, z-ca wojewódzkiego inspektora sanitarnego. – W razie potwierdzenia, że jest wąglik przystąpimy do wywiadu epidemiologicznego, dezynfekcji skażonych miejsc i odszukania osób, które trzeba poddać obserwacji i leczeniu.
Radomir Wiśniewski