Dwaj strażnicy miejscy z Lublina usłyszeli prokuratorskie zarzuty. Mieli poturbować kierowcę, który ich zdaniem zaparkował w niedozwolonym miejscu. Mężczyzna twierdzi, że został pobity i potraktowany gazem.
- Kiedy już ruszyłem strażnik otworzył drzwi mojego samochodu, złapał za kurtkę i próbował wyciągnąć na zewnątrz - wyjaśniał śledczym Grzegorz T.
Jak wynika z zeznań mężczyzny, strażnicy szarpali go i uderzyli w twarz. Jeden z nich potraktował go gazem. Nie ma świadków zdarzenia. Tymczasem wersja wydarzeń przedstawiana przez strażników, kłóci się z relacją Grzegorza T.
- Obaj utrzymują, że ich interwencja była zasadna i adekwatna do agresywnego zachowania kierowcy - mówi Justyna Rutkowska-Skowronek, szefowa Prokuratury Rejonowej Lublin-Południe.
Tuż po awanturze na miejsce wezwano policjantów. Kierowca przytoczył im swoją wersję wydarzeń. Na lewym nadgarstku miał zapięte kajdanki. Miał zadrapania i potłuczenia i krwawił z nosa. Z relacji strażników wynikało, że Grzegorz T. zamiast pokazać dokumenty, próbował ich przejechać.
Po dwukrotnym przesłuchaniu poszkodowanego i świadków, którzy widzieli skutki interwencji strażników, śledczy postawili mundurowym zarzuty. 35-letni Robert Z. i 29-letni Dariusz K. mają odpowiedzieć za przekroczenie uprawnień.
- Chodzi o bicie, szarpanie, uderzenie w twarz i użycie gazu - precyzuje prokurator Rutkowska-Skowronek.
Strażnicy zostali zawieszeni na trzy miesiące.