Łapie przestępcę na gorącym uczynku, straszy paralizatorem, przeszukuje i odwozi na najbliższy komisariat policji. Czy to wszystko będzie mógł robić miejski strażnik?
Tak. I to już za kilka tygodni.
– Dzięki niemu będzie można lepiej wykorzystać potencjał strażników – tłumaczy Jerzy Bielicki, szef zespołu. – Chcemy, żeby strażnicy mieli realne uprawnienia do działania. Właśnie nad tym pracujemy.
Zespół uzgodnił już m.in., że straż będzie mogła używać elektronicznych paralizatorów, na które nie jest wymagane pozwolenie. Na razie straż może używać broni jedynie do ochrony obiektów i konwojowania pieniędzy.
– A do codziennej pracy musi nam wystarczyć jedynie gumowa pałka – mówi Edward Cios, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Lublinie. – Wielokrotnie mamy do czynienia z przestępcami, którzy wcale nie reagują na takie groźby. Dlatego paralizator będzie znakomitym rozwiązaniem – dodaje. – Ludzie będą wiedzieli, że strażnicy mają konkretną broń i mogą z niej skorzystać.
To nie jedyna nowość w planowanych działaniach miejskich strażników. – Często strażnicy zatrzymują pijanych. Ale żeby ustalić ich tożsamość, muszą wezwać policję. Bo straż nie ma uprawnień do dokonywania kontroli osobistej – wyjaśnia Elżbieta Rusiniak z MSWiA. – Teraz to się zmieni. Pracujemy nad tym, żeby strażnicy mogli przeszukiwać schwytanych przestępców.
I odwieźć ich na najbliższy komisariat policji. – To uzupełni działania policjantów, którzy nie zawsze mogą być szybko na miejscu zdarzenia – dodaje Cios. – Zyskają przede wszystkim lublinianie, bo zwiększy się bezpieczeństwo na ulicach.
Zespół ma zakończyć prace w grudniu.