Właściciele dużych, utwardzonych terenów będą obciążeni specjalną opłatą za to, że deszczówka nie może swobodnie wsiąkać w ich działki. W samym Lublinie może to dotyczyć nawet trzech tysięcy nieruchomości zajmowanych przez przedsiębiorstwa czy też rozległe parkingi.
Naliczanie „opłaty retencyjnej” nakazała samorządom ustawa Prawo wodne. – Dotychczas taka opłata nie była u nas pobierana – przyznaje Olga Mazurek-Podleśna z Urzędu Miasta Lublin, który właśnie zabiera się za wysyłanie zawiadomień do właścicieli nieruchomości.
Nie każdy może się spodziewać przesyłki z urzędu. Po pierwsze opłata dotyczy nieruchomości mających powyżej 3,5 tys. mkw., ale wyłącznie tych, które w ponad 70 proc. są uszczelnione w sposób uniemożliwiający swobodne wsiąkanie deszczówki.
– Chodzi w większości o przedsiębiorstwa, obiekty wielkopowierzchniowe, obszary zabudowane parkingami czy place manewrowe – tłumaczy Mazurek-Podleśna. Dodaje, że opłacie podlegają tylko nieruchomości na obszarach pozbawionych otwartej lub zamkniętej kanalizacji. W przypadku Lublina są to głównie działki na obrzeżach miasta. Ile nieruchomości spełnia takie warunki? – Wyselekcjonowano już ponad 3 tysiące nieruchomości, jednak prace związane z weryfikacją gruntów nadal trwają i może się okazać, że tych nieruchomości będzie mniej.
Właściciele zostaną zobowiązani do złożenia deklaracji, w której podadzą metraż „uszczelnionych” powierzchni. Dokument trzeba będzie złożyć do 15 września. Później miasto naliczy opłaty. – Ich wysokość będzie ustalona na podstawie złożonej deklaracji i stawek określonych w rozporządzeniu Rady Ministrów – mówi Mazurek-Podleśna.
Tu, gdzie nie ma żadnych urządzeń do zbierania deszczówki, stawka wynosi 1 zł rocznie za każdy metr kwadratowy uszczelnionego terenu. Tam, gdzie zbiera się co najmniej 10 proc. wód opadowych rocznie, opłata spada do 60 groszy, przy zbieraniu do 30 proc. wody stawka spada do 30 gr., natomiast właściciele nieruchomości, którzy zatrzymują ponad 30 proc. wody, płacą już tylko 10 groszy rocznie za każdy metr kwadratowy.
Niemal wszystkie pieniądze z „opłaty retencyjnej” zostaną odprowadzone przez miasto do państwowej instytucji Wody Polskie, samorządowi przypadnie zaledwie 10 proc.