Dwaj recydywiści z Kraśnika odpowiedzą na napastowanie świadków Jehowy. Jednemu z nich mieli przyłożyć do szyi skalpel. Z akt sprawy wynika, że był to odwet za… szerzenie islamu
Akt oskarżenia przeciwko 22-letniemu Amadeuszowi Z. i 31-letniemu Marcinowi M. wpłynął właśnie do Sądu Okręgowego w Lublinie. Obaj mężczyźni odpowiedzą za stosowanie przemocy z powodu przynależności religijnej. Według śledczych, w październiku ubiegłego roku grozili i napastowali świadków Jehowy.
Do pierwszego z incydentów doszło, kiedy Krzysztof K. i jego znajomy stali przed jednym z bloków przy ul. Metalowców w Kraśniku. Jak wynika z akt sprawy, wcześniej „chodzili z Biblią od domu do domu i głosili dobrą nowinę”. Przed blokiem podszedł do nich młody mężczyzna w bluzie z kapturem. Zwyzywał ich i zagroził, że jeśli nie przestaną głosić swojej religii, to „przyjdą i spalą ich dom”. Świadkowie Jehowy zrozumieli, że chodzi o dom modlitwy w Kraśniku. Przestraszyli się i odeszli.
Do kolejnego, znacznie poważniejszego incydentu doszło dziesięć dni później. Krzysztof K. i jego syn stali wówczas w parku przy ul. Mickiewicza w Kraśniku. Przy pobliskim warzywniaku rozstawili stojak z książkami i czasopismami wydawanymi przez świadków Jehowy. Nikogo nie zaczepiali.
W pewnym momencie podeszło do nich dwóch mężczyzn. Krzysztof K. rozpoznał w jednym z nich człowieka, który wcześniej mu groził. Jak się później okazało, był to 22-letni Amadeusz Z. Przyszedł wraz z kolegą, 31-letnim Marcinem M. Zapytali Krzysztofa K. i jego syna, „co mogą im powiedzieć o Bogu”. Jednocześnie Amadeusz Z. wziął ze stojaka dwa czasopisma. Jedno zgniótł, a drugim cisnął w błoto. Świadkowie Jehowy chcieli odejść, ale młodzi ludzie nalegali na rozmowę. Krzysztof K. i jego syn przedstawili się. To samo zrobili Amadeusz Z. i Marcin M. Pochwalił się przy okazji, że wiele lat przesiedział w więzieniu.
Pozornie spokojna rozmowa trwała kilka minut. Wreszcie Marcin M. wyjął z kieszeni plastikowe pudełko. Wyciągnął z niego skalpel i na kilkanaście sekund przyłożył do twarzy Krzysztofa K. Miał mówić, że „kiedy Polska się odrodzi, to ich (świadków Jehowy – red.) już tutaj nie będzie, nie będą w Polsce szerzyć islamu”.
W zajściu nikt nie został ranny. Przed sklepem pojawiła się bowiem znajoma Krzysztofa K., która złożyła stoisko, po czym wszyscy świadkowie Jehowy odeszli w swoją stronę.
Krzysztof K. powiadomił o sprawie policję. Później rozpoznał mężczyzn, którzy mu grozili. Amadeusz Z. nie przyznał się do winy. Twierdził, że tylko pytał Krzysztofa K., czy może przejść na jego wiarę. Gdy dowiedział się, że świadkowie Jehowy za to nie płacą, zakończył rozmowę. Marcin M. nie przyznał się do zarzutów i odmówił składania wyjaśnień.
Obaj oskarżeni są dobrze znani śledczym. Byli wielokrotnie karani za przestępstwa przeciwko zdrowiu, życiu i mieniu. Teraz grozi im do 5 lat więzienia.