Sylwester S. i jego dwaj kompani nie wyjdą na wolność. Sąd przedłużył im areszt po tym, jak przechwycono grypsy od jednego z oskarżonych. Mężczyzna przekazywał w nim świadkom, jak mają zeznawać i opóźniać proces.
Z ustaleń śledczych wynika, że w 2007 r. Sylwester S. postanowił "odpłacić się” dawnemu znajomemu. Ukradł mu 3 tys. zł. Trzy lata później wspólnie z kolegą, Dawidem K., pobili Bartłomieja W. i wymusił od niego 10 tys. zł. Miał to być zwrot kosztów obrony w sprawie z 2003 r.
Po kilkunastu miesiącach ta sama dwójka miała ponownie napaść na świadka i wymusić od niego 15 tys. zł. Na tym się nie skończyło.
Wywieźli do lasu
Według prokuratury we wrześniu 2011 r. Sylwester S., Dawid K. i ich znajomy Łukasz S. wciągnęli Bartłomieja W. do samochodu i wywieźli do lasu. Złamali mu nos, wybili zęby i dwa razy ugodzili nożem w udo. Później przyłożyli mu nóż do gardła i grozili śmiercią. Domagali się 15 tys. zł. Bartłomiej W. wykorzystał chwilę nieuwagi napastników i uciekł. Trójka jego oprawców aresztowano.
W grudniu mieli usłyszeć wyroki, ale sąd wznowił proces. Wszystko przez grypsy, które jeden z oskarżonych przekazywał swojej dziewczynie. Miała ona dotrzeć do świadków i przekazać im instrukcje.
– Jak zostaną wezwani na sprawę niech mówią, że nie wiedzą, o co chodzi. Dobrze, żeby się ze dwa razy nie stawili, żeby odroczyć sprawę o 2 – 3 terminy – pisał Dawid K.
Święta za kratami
W tym tygodniu sąd ponownie zajął się sprawą. Mimo wezwania, Bartłomiej W. nie pojawił się na sali. Oskarżeni utrzymywali, że mężczyzna ich "wrobił”. Sam ma bowiem kłopoty z prawem. Miał pobić mężczyznę, który zgubił należące do niego narkotyki, warte blisko 50 tys. zł.
Sylwester S. i jego koledzy od ponad roku są w areszcie. Ich obrońcy domagali się, by mogli odpowiadać z wolnej stopy i nie musieli spędzać Bożego Narodzenia za kratami. Sąd się nie wzruszył. Cała trójka poczeka na wyrok w celi. Sędzia uznał, że skoro zza krat starali się wpływać na świadków, to tym bardziej zrobią to, będąc na wolności.