Ratusz przymierza się do sądowego odebrania Włochom terenu ze stalowym szkieletem hali przy ul. Jutrzenki w Lublinie.
Zabawa w kotka i myszkę trwa od 1998 roku. Właśnie wtedy Włosi wzięli od miasta grunt ze szkieletem w użytkowanie wieczyste. Spółka Idea Italia obiecała, że w ciągu dwóch lat zacznie budowę i w ciągu kolejnych trzech lat ją skończy.
W październiku zeszłego roku Ratusz stracił cierpliwość. Urzędnicy wyliczyli, że Idea Italia ma zapłacić 350 tys. zł kary. Włosi zapewnili wtedy, że przedstawią konkretne plany, a prezydent miasta karę uchylił.
Plan Włochów zakładał zburzenie szkieletu i postawienie w tym miejscu centrum sportowego o powierzchni blisko 8 tys. mkw. W środku miały się znaleźć aquapark z kompleksem basenów, duża sala sportowa i kilka mniejszych oraz siłownia. Obok miał stanąć hotel z 62 dwuosobowymi pokojami oraz salonem SPA.
Naprzeciw budynku poczty planowano klinikę medycyny sportowej, estetycznej, ortopedii i rehabilitacji. A za halą odkryte baseny, boiska, kort tenisowy i lodowisko.
Na wszelki wypadek Ratusz zażądał, by spółka do połowy marca pokazała terminarz budowy i zabezpieczenia finansowe w postaci gwarancji bankowych lub zdeponowanej na odrębnym koncie gotówki, które miałyby umożliwić miastu samodzielne dokończenie hali, gdyby spółka nie dotrzymała słowa.
Pismo wpłynęło w poniedziałek. - "Zarząd (...) chciałby jak najszybciej zaprojektować i wykonać jeszcze w tym roku boiska, korty na terenie otwartym, dzięki czemu można by było z nich korzystać już na wiosnę 2009 r.” - stwierdza Lino Bartolini, prezes Idea Italia. I dodaje, że resztę zbuduje później, a na tworzenie projektów potrzebuje pół roku.
- Nie bardzo wiem, jak spółka wyobraża sobie rozbiórkę szkieletu i stawiania budynku tuż obok nowych boisk - mówi Andrzej Wojewódzki, dyrektor Wydziału Gospodarowania Mieniem w Urzędzie Miasta. - Spółka nie przedstawiła gwarancji finansowych, ani harmonogramu wznoszenia budynków. Ta odpowiedź nas nie satysfakcjonuje. Jeszcze w tym tygodniu podejmiemy z prezydentem końcowe decyzje.
Ratusz przymierza się do sądowego unieważnienia umowy z 1998 r. - Jeśli się na to zdecydujemy, jednocześnie będziemy naliczać kary umowne - zapowiada Mirosław Bielawski, zastępca dyrektora WGM. - Ile może potrwać sądowy proces? W najlepszym wypadku rok.