Założył się z kolegą, że zadania z matematyki rozwiąże w 21 minut. Zakład przegrał – zajęło mu to kwadrans dłużej.
Ponad 30 tys. uczniów z naszego regionu usiadło wczoraj do egzaminu z matematyki na poziomie podstawowym. Dla wielu z nich był to najtrudniejszy etap maturalnego maratonu. Rok temu nie zdało go 15 proc. maturzystów. Ale byli i tacy, którzy w matematyce czują się wyjątkowo pewnie.
– Pewien uczeń ma opuścić salę po upływie 21 minut, a wynik ma mieć lepszy od średniej krajowej. Cała sytuacja jest wynikiem uczniowskiego zakładu – napisał do nas we wtorek wieczorem jeden z maturzystów z I LO im. Stanisława Staszica w Lublinie.
Z zegarkiem w ręku poszliśmy więc wczoraj do szkoły przy Al. Racławickich. Dyrektor Stanisław Stoń o zakładzie dowiedział się od nas. – Niemożliwe – skwitował krótko.
Egzamin rozpoczął się tuż po godz. 9. Na rozwiązanie zadań maturzyści mieli 170 minut.
Po zapowiadanych 21 minutach żaden z nich nie wyszedł z sali. Kilkanaście minut później na korytarzu pojawił się Michał Ostrowski.
– Zaczęliśmy o godz. 9.04. Jest 9.42. Wynika z tego, że pisałem 38 minut – wylicza maturzysta. To on założył się z kolegą, że rozwiąże zadania w rekordowym tempie. Kibicowała mu cała klasa.
– Na początku miało być 20 minut. Potem dołożyli mi jeszcze minutę na przepisanie odpowiedzi do arkusza – opowiada Michał. – Nie zmieściłem się w tym czasie, więc przegrałem. Będę musiał postawić to, o co się założyliśmy.
Jak mu poszło? – Jestem zadowolony. Zrobiłem wszystkie zadania – 25 zamkniętych i 9 otwartych. Liczę na co najmniej 90 proc. punktów. To była prościzna – mówi Michał.
– Jeżeli poszło ci tak dobrze w tak krótkim czasie, to wypada mi tylko pogratulować – dyrektor Stanisław Stoń uścisnął dłoń maturzysty.
Michał zamierza studiować budownictwo na Politechnice Warszawskiej. – A gdyby coś poszło nie tak, pójdę na matematykę – zapowiada. Był jednym z dwóch uczniów 36-osobowej klasy, który na koniec szkoły miał z matematyki piątkę. – U pani profesor Agnieszki Nowiszewskiej, bardzo dobrej i wymagającej nauczycielki – podkreśla dyrektor Stoń.
– Spotykam się z czymś takim pierwszy raz – mówi Krzysztof Babisz, lubelski kurator oświaty. – W zdrowej rywalizacji nie widzę niczego złego. Ale matura to nie jest odpowiednie miejsce ani moment na ściganie się na czas. Przestrzegam uczniów przed zbytnią pewnością siebie, która może ich zgubić. Jeden błąd, o który nietrudno przy takim pośpiechu, może zaważyć na wyniku jednego z najważniejszych egzaminów w życiu – dodaje.