Dyrektor szpitala wojewódzkiego przy al. Kraśnickiej w Lublinie przyznał wczoraj, że obniżki płac lekarzy są mniejsze niż pozostałych grup zawodowych. Upiera się, że wszystkie związki o tym wiedziały.
We wtorek okazało się, że dyrektor zawarł oddzielne porozumienie z lekarzami, gwarantujące im dodatki finansowe (średnio po 600 zł), przez co tracą mniej lub wcale. Rozpętała się burza.
Czy rzeczywiście wszyscy stracili po 15 proc.? - pytali wczoraj dziennikarze na konferencji prasowej w szpitalu. - Nie udało się znaleźć złotego środka. Niektórzy, np. lekarze, straciliby nawet 40 procent wynagrodzenia, stąd są dodatki - mówił Ryszard Śmiech, dyrektor szpitala.
Jak to możliwe? - Lekarze oprócz podstawowego wynagrodzenia dostają pieniądze za dyżury czy dodatki funkcyjne. Obniżka każdej z tych składowych oznaczałaby dla nich w sumie dużo wyższą niż 15-proc. obniżkę. Dlatego wprowadzono dodatki rekompensujące.
Śmiech nadal twierdzi, że porozumienie było znane wszystkim związkom. - Nic nie wiedzieliśmy, czekamy na wyjaśnienia od marszałka i dyrekcji - mówi Mariola Orłowska, przewodnicząca związku zawodowego pielęgniarek i położnych w szpitalu przy alei Kraśnickiej. - Chcemy, aby nam pokazano, o ile faktycznie będą obniżone pensje, komu i na jakich zasadach.
Związki zawodowe spotykają się dzisiaj z dyrekcją.