Na całej neurologii SPSK nr 4 zostały wstrzymane przyjęcia pacjentów, a w męskiej części oddziału zabroniono odwiedzin. Wszystko przez świerzb.
O sprawie poinformował nas Czytelnik. – Na oddziale nie ma przyjęć, bo panuje tam świerzb. Połowa personelu medycznego przebywa na zwolnieniach lekarskich, a po powrocie do pracy zarażają się z powrotem – napisał w e-mailu.
Szpital potwierdza, że ma problem ze świerzbem. Pierwszy przypadek tej choroby na oddziale pojawił się przed blisko miesiącem.
– Objawy świerzbu miała jedna z pacjentek. Podejrzanych o zarażenie było również trzech innych pacjentów. Natychmiast wdrożyliśmy odpowiednie procedury epidemiologiczne. Pracownicy zgłaszający swędzenie zostali wysłani na zwolnienia lekarskie, zastosowaliśmy leczenie. Jednak po konsultacji dermatologicznej wszystkich pacjentów i personelu choroba nie została potwierdzona. Mimo to wstrzymaliśmy na trzy dni przyjęcia pacjentów i wprowadziliśmy zakaz odwiedzin – mówi Marta Podgórska, rzecznik szpitala. – Jednak problem powrócił.
Dlaczego? – Okres wylęgania świerzbu to ok. 2 do 4 tygodni. Wtedy badania nic nie wykazały, teraz choroba zaczęła się rozwijać. Świerzb wykryliśmy u dwóch pacjentów – mówi Anna Bernaszuk, kierownik Działu Nadzoru Sanitarno-Epidemiologicznego w SPSK nr 4. – Pacjenci są zabezpieczeni. Wprowadziliśmy odpowiednie środki ochrony. W męskiej części oddziału jest zakaz odwiedzin. A na całym oddziale zostały wstrzymane przyjęcia pacjentów. Zarówno tzw. planowe, jak i ostre. Chorzy są kierowani do innych szpitali. Nie możemy ryzykować rozprzestrzenienia się choroby.
Wczoraj w szpitalu zebrała się komisja, która miała ocenić zagrożenie. – Zdecydowaliśmy, że utrzymujemy ścisły reżim sanitarny na oddziale. Na jak długo? Jeszcze nie wiemy. Okres wylęgu świerzbu to nawet 4 tygodnie, przez ten czas będzie trzeba utrzymywać odpowiednie procedury – wyjaśnia Bernaszuk. Skąd świerzb pojawił się w szpitalu? – Nie można jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Sprawdzamy to i skupiamy się na wyeliminowaniu choroby.