Pan Paweł ma mieszkanie na Czechowie w Lublinie. Płaci za nie co miesiąc ok. 600 złotych. – Ostatnio opłaty wzrosły o około 20 zł – przyznaje. Ale z takim czynszem może powoli się żegnać: bo podwyżki w jego spółdzielni, i wielu innych, są pewne jak dwie rzeczy na tym świecie – śmierć i podatki
Jest masakra – nie ukrywa Sławomir Osiński, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Czechów w Lublinie. Właśnie dyskutuje ze współpracownikami o nadchodzących podwyżkach opłat za mieszkanie. – Są nieuniknione – przyznaje.
Niezależne koszty
Jeszcze w sierpniu zbierze się rada nadzorcza spółdzielni. Podejmie decyzje o tym, jak rosnące koszty przełożyć w opłatach na mieszkańców. – Musimy się z tym zmierzyć. Podwyżki będą od 1 września – przyznaje prezes.
Lokatorzy zapłacą więcej za mieszkania, bo rosną koszty niezależne od spółdzielni, nie tylko tej z Czechowa, ale też innych. Jak tłumaczy nam Janusz Szacoń, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Motor w Lublinie, stanowią one aż 60 proc. tego, co płaci się w czynszu. Wchodzą w to m.in. koszty wody, ścieków, zaliczki na ogrzewanie czy wywóz śmieci, podatku od nieruchomości, konserwacji wind itp. – Ale to także np. paliwo do kosiarek, samochodów czy ciągniczków – wylicza prezes Osiński.
W SM Czechów wrześniowa podwyżka jest związana ze zmianą taryfy Lubelskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Więcej trzeba zapłacić za ciepłą wodę i ogrzewanie mieszkań. To wzrost aż o 26 proc. Przekładając to na złotówki: teraz w Lublinie za jeden gigadżul płaci się 70,42 zł, a od sierpnia jest to 88,77 zł. Teresa Stępniak-Romanek, rzeczniczka LPEC, mówiła nam niedawno, że trudno jest wskazać, ile realnie ktoś zapłaci za ciepło. – Mieszkańcy bloków rozliczają się ze swoją spółdzielnią mieszkaniową od metra kwadratowego powierzchni mieszkania – tłumaczyła.
To nie jest 26 proc.
A spółdzielnie, chcąc uniknąć sytuacji, w której utrzymują zaliczki na obecnym poziomie, a na koniec sezonu grzewczego wyślą rachunki z wysokimi dopłatami, wolą wcześniej urealnić czynsze. – Tyle że to nie jest podwyżka o 26 procent – zauważa prezes Szacoń. W jego spółdzielni wyliczeń dokonuje się w październiku, a nowe stawki wchodzą w życie na początku roku. Tak samo będzie tym razem.
– Przez to, że stawki za energię cieplną wzrosły w tym roku już kilka razy, to realna podwyżka nie wynosi 26 proc., ale 40 procent.
Tak cena zmieniła się od czasu, kiedy ostatni raz urealnialiśmy stawki zaliczek – tłumaczy prezes SM Motor. Tu pierwszych podwyżek trzeba się spodziewać w styczniu. Potem będą zapewne kolejne. – Rozmawiałem z LPEC i usłyszałem, że to nie jest ostatnia zmiana taryfy – przyznaje Osiński.
Rachunki za mieszkania będą rosły także przez drożejący prąd (od nowego roku, ale stawki nie są jeszcze znane) i gaz. Teraz jego cena jest zamrożona. Ale tylko do grudnia. Do tego w 2023 r. wzrośnie pensja minimalna. I to dwa razy. Przez galopującą inflację „najniższa krajowa” zostanie podniesiona w styczniu i lipcu. Będzie wynosiła odpowiednio 3383 zł i 3450 zł brutto. To z kolei przełoży się na większe koszty utrzymania administracji.
Pewne jak w banku
Małgorzata Kapłon, prezes Spółdzielni im. Jana Zamoyskiego w Zamościu, na razie podwyżek nie planuje, ale nie może obiecać, że w 2023 roku ich nie będzie.
Z kolei lokatorzy SM im. Waleriana Łukasińskiego muszą się liczyć w podwyżkami od października. – Mamy z Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Zamościu zapowiedź wzrostu stawek za wodę. Na razie nie wiemy, na jakim poziomie, ale zakładam, że może to być kilkadziesiąt procent – przypuszcza Jerzy Nizioł, prezes SM Łukasińskiego.
Obie spółdzielnie z niepokojem czekają na informacje w tej sprawie od Veolii Wschód, czyli firmy, która do spółdzielczych bloków w Zamościu dostarcza ciepło. Obecna taryfa obowiązuje do 16 sierpnia. Co potem? Podwyżki są pewne jak w banku. – I pewnie też będą niemałe, bo są bezpośrednio uzależnione od cen węgla, a wiadomo, jak te w ostatnim czasie wzrosły – mówi Nizioł.