O! proszę zobaczyć - pani Alicja pokazuje palec wygięty pod kątem 90 stopni. - Zostało po leczeniu w szpitalu przy Jaczewskiego. Podałam ich do sądu o odszkodowanie. Ale sąd zdecydował inaczej. Ja muszę płacić. Gdzie tu logika?
Wygięty palec przeszkadza w codziennych pracach. Ani przeprać coś w rękach. Ani ulepić pierogi. A wszystko zaczęło się od kota, o którego potknęła się w 2004 roku.
- To było w domu - opowiada. - Przewróciłam się. Zaraz poszłam na izbę przyjęć przy ul. Jaczewskiego. Młody ortopeda kazał robić okłady i odesłał do domu.
Palec bolał coraz bardziej. Pani Alicja znowu poszła na izbę przyjęć przy Jaczewskiego. Trafiła na innego ortopedę. - Założył mi szynę pod kątem 90 stopni - mówi. - Strasznie bolało. Zdjęłam szynę i poszłam do ordynatora ortopedii. Kazał unieruchomić palec na prosto. Ale chyba było już za późno. Palec zrósł się krzywo. Nie pomogły wizyty u prywatnych lekarzy i rehabilitacja.
Pani Alicja pozwała szpital do sądu. Chciała 20 tys. zł odszkodowania. Rozprawa przed Sądem Rejonowym w Lublinie zakończyła się dwa dni temu. Kobieta przegrała. Musi też zapłacić szpitalowi 2,4 tys. zł z tytułu poniesionych przez szpital kosztów sądowych.
Zdaniem radcy prawnego szpitala cały proces wyglądał dziwacznie. - Ta pani nie chciała powołania biegłego lekarza, który jest niezbędny. Z uporem powtarzała: "Moim dowodem jest palec” - opowiada radca. - Sąd nie miał wyjścia, jak zamknąć rozprawę i wydać taki, a nie inny, wyrok.
Prof. Tomasz Mazurkiewicz, kierownik Kliniki Ortopedii SPSK nr 4 w Lublinie mówi, że wyrok jest słuszny. - Lekarze nie popełnili błędów - mówi. - Ta pani jest sobie sama winna. Nie zgłaszała się na wyznaczone wizyty w poradni ortopedycznej. Zdjęła unieruchomienia i leczyła się sama.
Pani Alicja zapowiada odwołanie się od wyroku. I czeka na postanowienia izby lekarskiej, do której złożyła skargę.
Dr Janusz Hołysz, były rzecznik odpowiedzialności zawodowej Okręgowej Izby Lekarskiej w Lublinie, skierował wniosek do sądu lekarskiego o ukaranie pierwszego lekarza udzielającego pomocy. - Ale raczej dla formalności - mówi. - Chociaż jego diagnoza była nieprawidłowa, nie miała wpływu na obecny skutek. To pacjentka zaniedbała leczenie.