Obraz był jeden, a teraz są dwa. Studenci UMCS skopiowali jedną z najsłynniejszych panoram malarskich Lublina: „Wjazd generała Zajączka do Lublina w 1826 r.” autorstwa Philipa Dombecka. Wykonana przez nich kopia ma trafić na stałe do muzeum na Zamku. Oryginał powrócił do gabinetu prezydenta miasta.
XIX-wieczny obraz jest wyjątkowy z dwóch powodów. Pierwszym jest taki, że malarza nieco poniosła fantazja. Przedstawione przez niego wydarzenie… wcale nie miało miejsca, bo generał Zajączek, namiestnik Królestwa Polskiego jednak nie przyjechał do Lublina. Śmiało możemy się za to chwalić tym, jak dokładnie artysta namalował budynki, oznaczył je numerami i opisał w rogu obrazu. Od wtorku dumni mogą być też studenci, którzy zmierzyli się ze wszystkimi detalami i stworzyli wierną kopię obrazu.
Oryginał przez wiele lat wisiał w gabinecie prezydenta miasta. W zeszłym roku został wypożyczony przez Muzeum Lubelskie na potrzeby specjalnej wystawy, która pokazywała, jak malarze w ciągu stuleci przedstawiali Lublin na obrazach. – Nie mogło na tej wystawie zabraknąć właśnie tego obrazu – mówi Katarzyna Mieczkowska, dyrektor Muzeum Lubelskiego. – Tak bardzo się przywiązaliśmy do tego obrazu, tak nam się spodobał i świetnie komponował się w salach Zamku, że moja zastępczyni wpadła na pomysł, żebyśmy doprowadzili do powstania kopii.
Namalowanie „drugiego Zajączka” powierzono studentom Wydziału Artystycznego UMCS. – Bez żadnego wahania przystąpiłam do tej współpracy – przyznaje Anna Barańska, prodziekan wydziału. – Nie był to łatwy obraz do skopiowania. Przede wszystkim ze względu na duży format, jak na takie realizacje studenckie, a po drugie niezwykły szczegół, niemalże fotograficzne odwzorowanie panoramy.
Wszystko zaczęło się od przygotowań w pracowni. Potem studenci pojechali malować do Zamku. – Praca powstawała na oczach osób zwiedzających muzeum, co było dodatkową atrakcją. Postawiliśmy na sztaludze jeden i drugi obraz, zwiedzający przez cały sezon mogli się przyglądać, jak studenci malują – dodaje szefowa Zamku. – Siedzieli na niedużych stołeczkach, po kilka osób przy obrazie i pracowali bardzo intensywnie pędzelkami. Zwiedzający z konsternacją patrzyli przez ramię, jak to jest możliwe, że tyle osób naraz pracuje przy jednym obrazie.
– Nie było tak, że ktoś malował chmurki, ktoś kamieniczki, tylko ta praca gdzieś się zatarła – wyjaśnia pani dziekan. – Były osoby odpowiedzialne za pewne elementy, później ten podział się zatarł i różne elementy były malowane przez różne osoby.
We wtorek pokazano efekty żmudnej pracy.
Na pierwszy rzut oka dostrzegalna jest tylko jedna różnica. – Ten obraz jest nieco jaśniejszy od oryginału – stwierdza prezydent Krzysztof Żuk. I rzeczywiście, kopia jest bardziej świetlista.
– Chcieliśmy, żeby więcej szczegółów było widocznych – wyjaśnia Jolanta Żuk-Orysiak, zastępca dyrektora Muzeum Lubelskiego. Ale zastrzega, że pewne znaczenie dla postrzegania obrazu ma także… kolor ramy, bo oryginał jest ma ciemną oprawę, a kopia jasną. – Ciemna rama sprawia, że wydaje nam się, że obraz jest ciemniejszy.
Oryginał wrócił we wtorek na swoje stałe miejsce w gabinecie prezydenta Lublina. Kopia trafi na Zamek, gdzie będzie można ją oglądać po zakończeniu dużego remontu muzeum, który ma potrwać dwa lata.