Miały pokrwawione łapki i zmiażdżone pyszczki. Trzy kilkutygodniowe kotki, którymi opiekowała się jedna z mieszkanek, ktoś bestialsko zabił w piwnicy. Administracja budynku przy Koncertowej zna sprawę, ale twierdzi, że jeśli ktoś chce zajmować się zwierzętami, to powinien trzymać je w domu.
Sprawą zajęło się Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt Lubelski Animals. - Temu bestialstwu trzeba położyć kres - mówi Halina Kowalska-Pyłka, prezes stowarzyszenia. - Koty w Lublinie są masowo trute i okaleczane. Codziennie mamy takie zgłoszenia. Dlatego uważam, że problemem powinien się zająć Urząd Miasta i z naszą pomocą go rozwiązać.
Zwyrodnialców szuka już policja. - Grozi im za to do roku więzienia - mówi Agnieszka Pawlak z biura prasowego Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.
Małe kotki żyły wraz z kocicą w jednej z piwnic. Pani Helena wycięła w oknie piwnicy mały otwór. Tak, żeby koty mogły tam wchodzić. - Niemal wszyscy sąsiedzi się zgodzili - mówi. - Ale administracja przyszła i okno wymieniła, żeby pozbyć się kotów. Aż w końcu ktoś je zabił.
W administracji osiedla rozkładają ręce. - Trudno wszystkim mieszkańcom dogodzić, bo zawsze znajdzie się ktoś niezadowolony - mówi Krzysztof Kamiński, kierownik administracji osiedla im. H. Wieniawskiego. - Uważam, że zabicie kotów, to był nieludzki czyn. Ale świadczy widocznie o tym, jak zdeterminowani są mieszkańcy, którym koty przeszkadzają. •