Policzone są dni Tektury, niezależnego ośrodka kultury, który przez 7 lat działał w budynku należącym do władz miasta. Samorząd sprzedaje działkę, Tektura musi się wynieść, ale nie ma ochoty, choć zarazem nie ma innego wyjścia
Różne energie
– Byłem jeszcze w liceum, w tym miejscu działał Integracyjny Klub Animatorów. Miałem tam swój półmetek. Nie wiedziałem, że po kilku latach powstanie tam Tektura. Znałem dziewczynę, która prowadziła tam świetlicę dla dzieciaków. Była wolna sala i spytałem, czy można by tam zrobić koncert. Z tym zawsze był w Lublinie problem – wspomina Szymon Pietrasiewicz, jeden z współtwórców Tektury.
– Był jeden koncert, drugi, po chwili zaczęło się kręcić wokół tego coraz więcej ludzi. To miejsce stało się takim domem ludowym. Lubię to określenie, choć może się źle kojarzyć. To była taka liberalna przestrzeń, otwarta na pomysły. Zaczęło się do niej przyłączać wielu ludzi z różnymi energiami, których nie mogli skanalizować.
Pionierzy
W Tekturze zaczęły się dziać rzeczy, których wcześniej w Lublinie nie było. To w Tekturze odbyła się pierwsza w Lublinie impreza, na którą można było przynieść niepotrzebne ciuchy i wymienić się z innymi. W 2009 r. właśnie ten lokal stał się miejscem walentynkowej imprezy dla mniejszości seksualnych.
Niewiele później, w marcu 2009 r., Tektura zaprosiła na imprezę poświęconą lubelskim filmom… porno. – To prowokacja. Z jednej strony zamykane są w Lublinie kina, bo ludzie do nich nie chodzą, z drugiej zaś w sieci jest parę milionów wejść na dwuminutowy filmik. Ale nie chciałbym z tego robić sytuacji, że gloryfikujemy pornosy. Chcemy wywołać dyskusję, sprawdzić, kto przyjdzie i zobaczyć, jakie są granice cenzury – tłumaczył wówczas Pietrasiewicz.
Zapowiedź spotkania w sprawie pornografii szybko zniknęła z oficjalnej strony internetowej miasta poświęconej kulturze. – Nikt z władz miasta nie będzie firmować swoim nazwiskiem tak wątpliwych imprez – oświadczała Iwona Blajerska, ówczesna rzeczniczka Ratusza. – Jeśli pan Pietrasiewicz chce, niech sam promuje takie wydarzenia. Poza tym, kim jest pan Pietrasiewicz, żeby miasto w jego imieniu zapraszało ludzi na takie spotkania?
Skandaliści
W 2010 Tektura była otwarta dla wszystkich chętnych w… Wigilię. – Jest wielu ludzi, którzy chcą trochę odpocząć od świątecznego stołu, to nic złego – wyjaśniał Pietrasiewicz. Impreza zaczęła się o godz. 22, każdy mógł przynieść własny prowiant.
Kolejny skandal wybuchł w lutym 2011 r. Tektura pokazała niemiecki film "Nekromantik 2”. Akcja? Bohaterka wykopuje zwłoki swego lubego i zabiera je do domu na upojne chwile. Tektura zapowiadała, że to erotyk, choć filmowe portale uważają to za horror. Anons na miejskim portalu kulturalnym głosił, że to film o nekrofilii, jeden z najbardziej niesmacznych w historii kinematografii.
– To oburzające, że Tektura organizuje takie pokazy w szczególnym okresie po śmierci abp. Życińskiego. I to skandal, że miasto promuje takie wydarzenia – grzmiał Marcin Nowak (wówczas PiS), przewodniczący komisji kultury w Radzie Miasta. – Uważamy, że zapowiedź tego wydarzenia nie powinna się ukazać na naszej stronie – biła się w piersi Katarzyna Mieczkowska-Czerniak, wtedy jeszcze rzeczniczka Ratusza, dziś zastępca prezydenta odpowiedzialna za kulturę. Sprawę badała nawet prokuratura powiadomiona przez oburzonego dziennikarza lokalnego tygodnika. Śledczy uznali, że nie ma przestępstwa.
Działacze Tektury opowiedzieli się też głośno przeciw nadaniu skwerowi przy Centrum Kultury imienia Lecha Kaczyńskiego. Wcześniej był też inny skandal, gdy jedną z imprez anonsowano plakatem, na którym Józef Stalin grał na nosie obok czaszek z ranami postrzałowymi. A sama impreza miała się odbyć w czasie żałoby narodowej po katastrofie w Smoleńsku. Ostatecznie koncert został odwołany.
Tektura to jednak nie tylko skandale. Klub przy Wieniawskiej jest miejscem, gdzie co weekend młodzi ludzie gotują bezdomnym i wszystkim chętnym gorący, darmowy posiłek wegetariański. A gotują z tego, co "wyżebrzą” od rolników. Odbywały się tu również spotkania dla seniorów przy muzyce z gramofonu.
Przez 7 lat odbyło się tu ponad półtora tysiąca różnych imprez. Od wystaw przez potańcówki po koncerty. A wszystko to bez choćby grosza dotacji z publicznych pieniędzy.
Klub przy Wieniawskiej im dłużej działał, tym bardziej kojarzony był ze środowiskami anarchistycznymi, a wręcz lewackimi.
Trzymanie miejsca
O tym, że budynek przy Wieniawskiej 15a nie będzie dany Tekturze, wiadomo było od samego początku. W 2009 r. prezydent miasta zgodził się na to, by bez przetargu wynająć budynek stowarzyszeniu Konotacje Sztuki "Sztukon”. Stawka czynszu została ustalona na 3,70 zł netto za mkw. miesięcznie. – Umowa najmu została zawarta w październiku 2009 r. na czas określony do końca października 2012 r. – informuje Artur Cichoń, rzecznik Zarządu Nieruchomości Komunalnych. – W umowie znalazł się m.in. zapis, że w przypadku rezygnacji z najmu wynajmujący jest zobowiązany do zwrotu lokalu.
Sielanka nie trwała długo. – Pierwsze wezwanie do zapłaty zaległego czynszu wystosowaliśmy w maju 2010 r. Kilka miesięcy później, w lipcu, "Sztukon” zareagował w ten sposób, że wystąpił do nas o wcześniejsze rozwiązanie umowy z dniem 1 października 2010 r. motywując to trudnościami z opłacaniem czynszu – dodaje Cichoń.
ZNK zgodził się na tę propozycję i polecił, by lokal został przygotowany do zwrotu. 7 września 2010 "Sztukon” wysłał dwa pisma. Jedno, że oddaje lokal i proponuje przekazanie nieruchomości w ostatnim dniu września. Drugie pismo to prośba o rozważenie możliwości przekazania lokalu w najem Przestrzeni Inicjatyw Twórczych Tektura.
Pod koniec 2010 r. sanepid stwierdził, że stan techniczny budynku może stwarzać zagrożenie dla przebywających tam osób. W lipcu 2011 r. ZNK poinformował, że gmach wymaga przeprowadzenia remontu zabezpieczającego, w przeciwnym razie będzie się kwalifikować do rozbiórki. Kilka miesięcy później ZNK podtrzymał to stanowisko.
– Podczas przeglądu technicznego obiektu uzyskaliśmy zapewnienie, że odbywają się tam warsztaty twórcze dla nie więcej, niż 20 osób. Ale jednocześnie media podawały informacje, że w budynku odbywają się festiwale i koncerty gromadzące znacznie większą liczbę osób, podczas gdy budynek nie spełnia wymogów stawianych obiektom użyteczności publicznej. Dlatego uznaliśmy, że nie może być wynajęty Tekturze – stwierdza Cichoń.
Ale Tektura działa tam po dziś dzień. A na konto ZNK regularnie wpływają pieniądze w ramach tzw. odszkodowania za bezumowne korzystanie z obiektu.
Przyniesie dochód
Projekt uchwały o wystawieniu na sprzedaż działki, na której znajduje się Tektura, został skierowany przez prezydenta do Rady Miasta na początku kwietnia br.
"Sprzedaż nieruchomości wpłynie na dalszy rozwój zagospodarowania tego rejonu miasta. Z uwagi na konieczność pozyskania środków finansowych do budżetu miasta, sprzedaż tychże nieruchomości jest uzasadniona” – czytamy w uzasadnieniu projektu uchwały.
Dyskusji na sesji Rady Miasta praktycznie nie było. 17 radnych było za wystawieniem działki na sprzedaż, dwóch się wstrzymało, nikt nie był przeciw.
Miasto zaproponowało Tekturze przeprowadzkę. Jeszcze przed pomysłem na sprzedanie ziemi urzędnicy sugerowali przeprowadzkę do budynku po szkolnych warsztatach przy ul. Długiej. Ale działacze od razu odrzucili tę propozycję, tłumacząc, że stali bywalcy byliby narażeni na ataki osób mieszkających w pobliżu warsztatów. Pomijając to, że byłoby tam daleko. Później był jeszcze inny pomysł, by Tektura trafiła do budynku po Domu Dziecka przy Narutowicza, gdzie na czas remontu swej głównej siedziby gnieździło się Centrum Kultury. Tak się jednak nie stało. Samorząd postanowił sprezentować dawny Dom Dziecka lubelskiej Prokuraturze Okręgowej, która skarży się na ciasnotę w swej obecnej siedzibie przy Okopowej.
Pod młotek
Gdy było jasne, że miasto wystawi działkę na przetarg, działacze Tektury zaczęli powtarzać "zostajemy na Wieniawskiej”. Mówili, że są spokojni, że będą działać tu dalej. To samo twierdzili nawet przed samą licytacją (20 listopada). Ale zawiedli się, bo na działkę znalazł się kupiec. To lubelski deweloper Edward Leńczuk, właściciel firmy Orion. Za ziemię zapłaci 11,7 miliona złotych, chce tu postawić biurowiec z dwupoziomowym parkingiem podziemnym i częścią handlową. W przyszłym roku ma zlecić projekt, w 2015 r. zaczęłaby się budowa.
Zanim jednak umowa sprzedaży zostanie podpisana, Tektura musi wynieść się z budynku. To zmartwienie miasta, bo Ratusz musi wydać kupującemu działkę wolną od lokatorów. – Jesteśmy do tego zobowiązani– wyjaśnia Małgorzata Zdunek, dyrektor Wydziału Gospodarowania Mieniem w Urzędzie Miasta. Bez tego do sprzedaży nie dojdzie.
– Zostaniemy tu tak długo, jak się da – zapowiadał Michał Wolny z Kolektywu Tektura kilka minut po licytacji. – Myślę, że jest to kwestia uzgodnień z nowym właścicielem.
Ale nic z tego. – Nie kupiłem nieruchomości na wynajem, tylko na zainwestowanie – odpowiadał Edward Leńczuk.
Miasto jeszcze przed przetargiem zaproponowało Tekturze kilkanaście innych lokali na preferencyjnych warunkach. Ale żaden nie spotkał się z aprobatą. Głównie dlatego, że nie ma na liście takich obiektów, w których można by swobodnie organizować koncerty tak, jak przy Wieniawskiej. – Na razie nie ma ciekawych propozycji.
Czy dojdzie do rozwiązania siłowego? Na dzisiaj zaplanowane jest kolejne spotkanie Tektury z władzami miasta. Ratusz na opróżnienie działki przed jej sprzedażą ma już mniej niż trzy tygodnie.
Poza Tekturą
Szymon Pietrasiewicz, który tworzył Tekturę i był jej twarzą, dziś już się w niej nie udziela. – Gdy pojawiło się widmo wyprowadzki, wielu osobom zaczęło się wydawać, że ten budynek jest im dany do końca. Nie chcieli prowadzić dialogu z miastem. A im bardziej im się nasilała niechęć do rozmów, tym bardziej mnie się nasilała niechęć do tego, byśmy podążali tą samą drogą. Poza tym zaangażowałem się we własne duże projekty, które zaabsorbowały mój czas – mówi dziś Pietrasiewicz, obecnie pracownik Centrum Kultury.
To nie firma
"Jesteśmy przeciwni wyprzedawaniu przez władze ostatnich, najcenniejszych, służących wszystkim, terenów w centrum miasta, które w rezultacie przyniosą już tylko korzyść prywatnym inwestorom.
Miasto to nie firma” – z oświadczenia Kolektywu Tektura