Idziemy dla tych, którzy się boją! – takie było hasło przewodnie tegorocznego Marszu Równości w Lublinie. Po raz pierwszy jednak w Lublinie bać się w trakcie manifestacji nie było czego. W odróżnieniu do poprzednich marszy, nie było ataków ani prób blokad ze strony środowisk nacjonalistycznych.
– Jak wiemy osoby LGBT+ powodów do strachu mają wiele. Ale dzisiaj nie będziemy się na tym skupiać. Dzisiaj idziemy razem, z muzyką, w przebraniach, pod znakiem tęczy i staniemy z tym strachem twarzą w twarz i pokażemy po raz kolejny, że Lublin jest miastem akceptacji – powiedziała nas wstępie Honorata Sadurska, współorganizatorka marszu.
– Wierzymy w równe prawa, w prawa człowieka dla wszystkich. Więc myślę, że ważne jest, aby być obecnym tutaj – mówi Anders H. Eide, ambasador Norwegii w Polsce, który przeszedł w marszu razem z innymi uczestnikami.
– Jesteśmy tu, żeby walczyć o prawa, o równość, żeby każdy czuł się dobrze w swoim państwie i mieście – mówi jedna z uczestniczek marszu. – Swój wygląd szykowałam już od miesiąca – dodaje. I to widać: białe włosy, pomalowana twarz, złoty diadem na głowie, a na szyi opaska z ogromnymi ćwiekami oraz ekstremalnie długie paznokcie w kolorach tęczy. W ręku trzyma transparent z napisem w języku angielskim: Born this way (Taka już się urodziłam). – Mój strój jest inspirowany osobą Kruka z filmu z 1994 roku – dodaje jej koleżanka. – A ja jestem po prostu wampirem – uśmiecha się kolejna dziewczyna.
Ich helloweenowe stroje miały związek z hasłem marszu brzmiącym: Przerażająco queerowo. Większość uczestników marszu szła tańcząc, śpiewając i świetnie się bawiąc. Ale nie wszyscy. – Wczoraj mojej żony brat został pobity w Przemyślu. Wylądował na OIOMie. Został pobity, bo jest gejem, bo jest Ukraińcem – mówi Rafał, tłumacząc powody swojego przyjścia na lubelski marsz.
– Chcemy się spotkać z ludźmi takimi jak my. Bo myślimy, że miłość nie wyklucza. Miłość to my. Każdy chce być kochany takim jakim jest – mówi Alex. – Nie powinno się nikogo traktować gorzej z tego powodu – dodaje Jasiek.
– Jestem tutaj, bo nie powinno dzielić się ludzi – mówi Jan Musolf, który przyjechał do Lublina z okolic Hrubieszowa. Niesie ze sobą transparent z pytaniem: Gdzie są dzieci? To nawiązanie do dzieci imigranckich z Michałowa, które razem z osobami dorosłymi zostały przez Straż Graniczną wypchnięte z powrotem na Białoruś. – PiS robi tylko i wyłącznie podziały. A nam się o to nie rozchodzi. Wszyscy są równi i tak powinno pozostać – dodaje.
Na tyłach marszu jedna z uczestniczek trzyma w jednej dłoni tęczową chorągiewkę. W drugiej trzyma za rękę dziecko.
– Jestem tutaj, bo jestem człowiekiem, jestem matką, jestem nauczycielką, pracuję z dziećmi i młodzieżą. Uważam, że to mój moralny obowiązek zabierać głos nawet symbolicznym przejściem w marszu, uczestnictwem w wydarzeniu w moim mieście, w którym żyję od urodzenia – wyjaśnia.
Tegoroczny marsz w odróżnieniu od poprzednich dwóch, obył się bez jakichkolwiek niebezpiecznych sytuacji. Dwa lata temu członkowie środowisk nacjonalistycznych próbowali blokować przejście marszu w kilku miejscach. Tym razem wzdłuż trasy można było spotkać m.in. kilkanaście osób z transparentami i młodego mężczyznę z megafonem.
– Nawróćcie się grzesznicy, nawróćcie się – nawoływał.
– Kochamy cię – usłyszał w odpowiedzi.
Marsz przeszedł z placu Teatralnego, ulicą Lipową, Głęboką, Sowińskiego i Poniatowskiego. Zakończył się przed Galerią Labirynt.
– Labirynt jest miejscem, w którym staramy się żeby każda osoba czuła się dobrze i mogła być sobą. I wierzę, jestem przekonany, że taki będzie Lublin i taka będzie cała Polska. Dlatego powiesiliśmy tutaj flagę Polski, Unii Europejskiej i tęczowe flagi – powiedział Waldemar Tatarczuk, p.o. dyrektora Galerii Labirynt. I na koniec swojego przemówienia zaintonował: Każdy może być księżniczką!
Przed Galerią Labirynt do zgromadzonych przemawiał także Dawid z Puław, który szczególnie zwrócił się do uczestników marszu pochodzących z mniejszych miejscowości: – Cieszę się, że mimo wszystko my dalej próbujemy cieszyć się naszym życiem. Zapewnię was o jednym, kiedyś będzie u nas w miastach tak samo. W każdym z naszych miast będzie Marsz Równości. W każdym. W Puławach też!
– Z każdym nowotworem da się wygrać. A ten nowotwór, który toczy nasz kraj jest szczególnie wściekły i agresywny – mówiła Monika. – Nie tylko pojedyncze jednostki, ale całe grupy społeczne pożera swoją olbrzymią paszczą. I nie możemy pozwolić na to. To jest wasz czas, wy macie tyle lat, że zaczynacie być zmianą. I naprawdę my, stare chrupy w was wierzymy. Zróbcie to, bardzo was proszę. Moja wnuczka ma dwa lata, zróbcie to po to, żeby ona się uczyła, jak cudownej rzeczy dokonaliście.
Po zakończeniu marszu, w Galerii Labirynt zaplanowano jeszcze m.in. wernisaż wystawy, pokaz filmu i zabawę taneczną. Wstęp wolny.
Zabezpieczenie ze strony policji
Tegoroczny marsz był tak bezpieczny, zapewne z powodu zabezpieczenia ze strony olbrzymiej liczby policjantów. Jak wielkie było wsparcie mundurowych można było stwierdzić kiedy po zakończeniu marszu kilkadziesiąt, jeśli nie ponad setka radiowozów policyjnych ustawiła się wzdłuż obu stron ulicy Poniatowskiego.
– W trakcie tegorocznego marszu nie doszło do zakłóceń porządku publicznego lub łamania prawa. Policjanci kierowali ruchem drogowym oraz skupili się za zapewnieniu ładu i porządku publicznego – przed, w trakcie i po marszu – podsumował komisarz Kamil Gołębiowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.