Inicjatorzy akcji w II LO: Albo będziemy mogli wychodzić z budynku szkoły na przerwach, albo nie zapłacimy składki na ochronę, bo ta służy jedynie uciskowi uczniów. Dyrekcja: Zakaz opuszczania budynku obowiązuje ze względów bezpieczeństwa.
- Mamy jak w więzieniu - wejść łatwo, wyjść trudniej - dodaje kolejny w uczniów.
Wszystko przez to, że licealiści z "Zamoya”, szkoły w samym centrum miasta, nie mogą na przerwach międzylekcyjnych opuszczać budynku. Zakaz obowiązuje od lat, pisaliśmy o tej sytuacji już rok temu, kiedy na kontrowersyjne zarządzenie poskarżyli się nam po raz pierwszy uczniowie.
Teraz problem powrócił. Wielu licealistów z ul. Ogrodowej chce przeciwko zakazowi protestować. Młodzi ludzie organizują się na Facebooku.
- Nie wpłacamy "obowiązkowej” składki na ochronę, bo ta nie zapewnia nam bezpieczeństwa (ze względu na wiek i stan fizyczny ochroniarzy), a służy jedynie uciskowi m.in. pełnoletnich uczniów - czytamy na portalu społecznościowym.
W ciągu doby - dowiadujemy się z facebookowej strony "Amnesty Zamoyski”, ozdobionej grafiką nawiązującą do logo szkoły (otwarta książka) i Amnesty International (żółty kolor i drut kolczasty) - udział w akcji zadeklarowało ponad 40 proc. uczniów liceum. Jeśli poprze połowa - to już będzie "realna karta przetargowa”.
Do Kuratorium Oświaty w Lublinie skarga uczniów nie wpłynęła. - Jeśli ją otrzymamy będziemy się zajmować tą sprawą, ale pod kątem zapisów w statucie szkoły - zastrzega Krzysztof Babisz, lubelski kurator oświaty. I dodaje: To jest wewnętrzna sprawa szkoły, jak np. kwestie mundurków. Zapisy w statucie opiniuje przecież rada rodziców i samorząd uczniowski.
- Nie jestem pewna, czy taki zapis jest w statucie - odpowiada Iwona Kosiuk, wicedyrektor II LO w Lublinie. Ale też zaznacza: Żeby taka zasada obowiązywała nie musi być koniecznie wpisana w statut.
Sprawdziliśmy: w statucie jest jedynie mowa o tym, że "dyrektor liceum w porozumieniu z Radą Rodziców może zorganizować działalność profesjonalnej ochrony. Ochrona jest opłacana na zasadach określonych przez Radę Rodziców ze środków zgromadzonych na koncie Rady Rodziców”.
Dyrekcja tłumaczy zakaz względami bezpieczeństwa. - Jeśli dziecku coś się stanie na ul. Ogrodowej lub Krakowskim Przedmieściu, to do kogo rodzice będą mieli ma pretensje? Do dyrektora szkoły, który odpowiada ze bezpieczeństwo powierzonych mu uczniów - tłumaczy wicedyrektor Kosiuk.