Piszą, proszą i pytają, ale nic to nie daje. Mieszkańcy od lat nie mogą doprosić się oświetlenia małej uliczki na tyłach hotelu Victoria. Mimo że latarnie już tu stoją. Jedni urzędnicy mówią, że się tym nie zajmują, a inni, że to w ogóle nie jest droga.
Problem dotyczy niewielkiej, wąskiej przecznicy ul. Narutowicza, na tyłach hotelu Victoria. Tej, którą dojeżdża się do III Urzędu Skarbowego.
Droga od dawna tonie w ciemnościach, choć wzdłuż niej stoją cztery latarnie. Kiedyś nawet świeciły. Przed laty był zarówno działka z budynkami mieszkalnymi przy ul. Wschodniej, jak też przyległy do nich trawnik, z którego wyrastają latarnie stanowiły własność miasta. Teraz budynki należą do wspólnot mieszkaniowych, a tylko działki z latarniami są własnością miasta administrowaną przez Zarząd Nieruchomości Komunalnych. - Nie jest naszym zadaniem oświetlanie terenów publicznych - mówi Artur Cichoń, rzecznik ZNK.
Mało tego, latarnie są nawet pozbawione zasilania, bo już nie ma żadnej podstawy, by pobierały energię z pobliskich budynków. A mieszkańcy mają żal do miasta, że przy okazji przebudowy ul. Narutowicza i jej przecznic oświetlenie wymieniane jest wszędzie, tylko nie u nich. Urzędnicy poradzili mieszkańcom, żeby złożyli wniosek do budżetu obywatelskiego i tak też się stało, ale nawet gdyby jego autorom - co jest mało realne - udało się uzyskać odpowiednią liczbę głosów, to oświetlenie pojawiłoby się dopiero w przyszłym roku. A to oznacza jeszcze jedną zimę w egipskich ciemnościach.
Jakie są na to szanse? - Jeżeliby miało się to odbyć jeszcze w tym roku, to można próbować sfinansować prace z pieniędzy pozostałych w rezerwie dzielnicowej. Alternatywą jest budowa oświetlenia w przyszłym roku - mówi Karol Kieliszek z Urzędu Miasta. I ma na koniec jeszcze jedną ciekawostkę z mapy: - Formalnie ta uliczka wcale nie jest drogą.