Nie chce jechać do swojego kraju, bo obawia się o życie. Ale Urząd do Spraw Cudzoziemców odmówił mu pomocy. Twierdzi, że Ukraina nie jest stroną żadnego międzynarodowego konfliktu, który byłby powszechnym zagrożeniem dla cywilów.
Obywatel Ukrainy już wcześniej - przez dwa lata - mieszkał i pracował w naszym kraju. Współpracował z administracją rządową Ukrainy, a ostatnio z polsko-ukraińską fundacją w Lublinie.
W Polsce wystąpił z wnioskiem o nadanie statusu uchodźcy. Urząd do Spraw Cudzoziemców nie zgodził się ani na to, ani na udzielenie tzw. ochrony uzupełniającej. Nie dał też zgody na pobyt tolerowany.
W uzasadnieniu czytamy m.in. "że cudzoziemiec nie wykazał zasadności swojej obawy przed prześladowaniem w miejscu swojego stałego zamieszkania w kraju pochodzenia”. A także "Oceniając (…) sytuację bezpieczeństwa na Ukrainie należy stwierdzić, że kraj ten nie jest stroną żadnego międzynarodowego konfliktu zbrojnego, który miałby być źródłem powszechnego stosowania w tym kraju przemocy względem ludności cywilnej. Nie można również jeszcze mówić o występującym w tym kraju zespole zjawisk stanowiących wewnętrzny konflikt zbrojny (…).
- Urząd przyjmuje chyba, że Krym, jest już rosyjski. W Rosji rzeczywiście nie toczy się wojna - oburza się mec. Paweł Cioch, który pomaga Andriejowi. - Podkreślają, że mogą mu grozić tortury, ale śmierć już nie. To jest wręcz żenująco śmieszne.
Artysta z pomocą lubelskich przyjaciół odwołał się do Rady do Spraw Uchodźców. - W Internecie jest dostępny dokument OBWE z informacją, że prezydent Ukrainy zawetował ustawę pozwalającą pomagać takim osobom - mówi mec. Cioch. - Nie ma podstawy prawnej do rozwiązania na Ukrainie problemu uchodźców wewnętrznych.
- W odwołaniu wskazujemy też na inny fakt. Andriej pomógł naszym kolegom - dziennikarzom - dotrzeć do domniemanej matki Wladimira Putina - Wiery Putin - mówi Jacek Piasecki, przyjaciel artysty. - Ci, którym to się udało znikają, są porywani.
- Rada do Spraw Uchodźców musi wydać orzeczenie. Mogą podważyć naszą decyzję lub ją podtrzymać albo odesłać nam do ponownego rozpatrzenia - tłumaczy Ewa Piechota, rzecznik Urzędu do Spraw Cudzoziemców. - Mężczyzna ma prawo do świadczeń socjalnych.
Zaznacza też, że dopóki trwa procedura odwoławcza, nie musi opuszczać Polski.
* imię zmienione