Rozmowa dnia Z Jackiem Woźniakiem, szefem firmy El Max, który w hangarach dawnej fabryki Plagego i Laśkiewicza przy ul. Wrońskiej chce urządzić muzeum lubelskiego lotnictwa.
• Dlaczego zamierza pan odrestaurować hangary dawnej fabryki Plagego i Laśkiewicza przy ul. Wrońskiej i urządzić tam muzeum lubelskiego lotnictwa?
• Nie myśli pan o rekonstrukcji dawnych samolotów?
- Raczej nie. To nie będą repliki. Chcemy zrobić duże modele. Nie będzie łatwo, bo w Lublinie produkowano różne maszyny. Od myśliwców po bombowce. Byłoby pięknie, gdyby udało się jeszcze zebrać nieco lotniczych pamiątek i urządzić dodatkową ekspozycję. Nie wiem, ile rzeczy z tamtych czasów udało się zachować, ale będziemy szukać.
• Chyba nie ma w mieście lepszego miejsca dla takiej wystawy?
- Hangary są idealne. Oczywiście zachowamy ich konstrukcję. Znajdują się przecież pod opieką konserwatora zabytków. Nie wiem jeszcze, jak będzie wyglądać elewacja. Dopiero pracujemy nad projektem. Z pewnością zachowamy atmosferę starej fabryki.
• W tych zakładach nie tylko produkowano samoloty.
- Tak, to miejsce bardzo ciekawe i tragiczne. Przecież w czasie II wojny światowej funkcjonował tam rodzaj podobozu Majdanka. W hali fabrycznej sortowano rzeczy ofiar. Nieopodal jest rampa kolejowa, z której odjeżdżały transporty. Chciałbym to w jakiś sposób upamiętnić.