Wyjaśnień w sprawie dwóch skandali, które wybuchły ostatnio w Ratuszu żądali dziś radni od prezydenta Lublina. Nie dostali prawie nic. A prezydent robił, co tylko mógł by nie tłumaczyć się publicznie.
* Wykonawca wystąpił do Ratusza o zmiany w projekcie polegające na zastosowaniu innych okien i drzwi.
*Nadzorujący budowę Wydział Inwestycji Urzędu Miasta przystał na to, przedkładając prezydentowi do podpisu projekt stosownego aneksu do umowy.
*Ale zamienne okna zostały zamontowane jeszcze zanim prezydent zatwierdził zmiany projektu, a do ich montażu mogły zostać użyte elementy z firmy, której prezesem jest mąż szefowej Wydziału Inwestycji.
Prezydent po wewnętrznej kontroli zawiadomił o sprawie prokuraturę. Ale żadnych materiałów z kontroli nie ujawnia tłumacząc, że była to tylko analiza. Skrótowy opis ustaleń dostał jedynie przewodniczący Rady Miasta, ale prezydent zastrzegł, że to materiał poufny.
– Na jakiej podstawie nadaje pan klauzulę poufności? – pyta Monika Wac, radna lewicy. Podobnie jak cała opozycja żądała, by prezydent odczytał publicznie, co napisał przewodniczącemu.
Prezydent odmawiał nawet tego. – To stwarzanie atmosfery pręgierza – odpowiadał Adam Wasilewski.
Ostatecznie prezydent zdecydował, że dokument przekaże wyłącznie radnym. Jego kopię publikujemy w ramce obok
– Nie miał pan prawa zezwolić na wysłanie służbowego samochodu po prywatną osobę, bo tego nie przewiduje procedura – grzmi Michał Widomski, radny niezrzeszony. – To ja podjąłem tę decyzję i będę za nią odpowiadał – stwierdza Wasilewski.