Po oskarżeniu policjanta o molestowanie zatrzymanych kobiet, w areszcie Komendy Miejskiej w Lublinie zamontowano 16 kamer.
Monitoring funkcjonuje od kilku dni. Oficjalny powód zamontowania kamer to "poprawa jakości obsługi interesantów”.
- Zainstalowano je, żeby wszyscy byli bezpieczniejsi - mówi podkomisarz Witold Laskowski, z biura prasowego Komendy Miejskiej Policji w Lublinie. - Będzie można szybko reagować w przypadku samookaczeń i agresywnych zachowań.
Kamery w izbie zatrzymań są niemal co krok. Pokazują co dzieje się na każdym z dwóch korytarzy, dojściach do nich, spacerniakach, świetlicy. Są też w siedmiu celach. Obraz przekazywany jest do dyżurki izby gdzie monitor pokazuje jednocześnie 16 podglądów.
Gdyby kamery zamontowano wcześniej, prawdopodobnie policjant który dyżurował w izbie zatrzymań nie zgwałcił by tam studentki ani nie molestował innych kobiet. A przynajmniej szybciej można byłoby mu udowodnić winę. W lutym pijana dziewczyna trafiła do izby zatrzymań. Grzegorz K. dwukrotnie wszedł do jej celi. Wykorzystał ją seksualnie. Początkowo policjanci wzięli go w obronę. Twierdzili, że dziewczyna zmyśla. Zmienili zdanie gdy badanie DNA pokazało, że na pościeli z celi było jego nasienie. Prawda okazała się jeszcze bardziej szokująca. Prokuratura dotarła do 10 kobiet, które twierdza, że Grzegorz K. składał im w policyjnym areszcie seksualne propozycje i obmacywał.
Niektórzy zatrzymani skarżą się, że byli w izbie zatrzymań źle traktowani. Pisaliśmy o takim przypadku. Sprawa została umorzona, bo prokurator nie uwierzył skarżącemu się na brutalność policji.
Laskowski przyznaje, że zamontowanie kamer pozwoli uniknąć takich sytuacji. - Monitoring będzie dział prewencyjnie zarówno na zatrzymanych jak i policjantów - uważa Laskowski. - Pozwoli też bezspornie rozstrzygnąć, kto mówi prawdę. Kamery pokazują bardzo wyraźny obraz i jest on rejestrowany.