30-metrowy diabelski młyn pojawił się na Błoniach obok Zamku. Problem w tym, że ustawiono go bez pozwolenia konserwatora zabytków, który zapewnia, że takiej zgody nawet nie by nie wydał, bo konstrukcja przytłacza widok na Stare Miasto. Konserwator zapowiada również, że wyda nakaz usunięcia obiektu .
Diabelski młyn, z którego będzie można oglądać miasto, stanął niedaleko al. Unii Lubelskiej. W czwartek nie był jeszcze uruchomiony, a jego właściciel nie informował o tym, kiedy urządzenie zacznie działać.
Według Huberta Mącika, miejskiego konserwatora zabytków, taka konstrukcja w ogóle nie powinna się tutaj pojawić.
– Po pierwsze nie było żadnego wniosku o zgodę na umieszczenie tutaj takiego obiektu. Taki wniosek powinien być, ponieważ jest to teren znajdujący się w obrębie zespołu urbanistycznego Starego Miasta i śródmieścia Lublina wpisanego do rejestru zabytków – wyjaśnia Mącik.
Zdaniem Mącika niemożliwe jest zalegalizowanie tej konstrukcji. – Gdyby nawet inicjatorzy wystąpili z takim wnioskiem, to nie mogliby uzyskać pozwolenia. Nie uważam, żeby to było dobre miejsce na taki obiekt. Jest za duży i mocno ingeruje w panoramę Starego Miasta widzianą od jego najatrakcyjniejszej, wschodniej strony – stwierdza konserwator.
Cały diabelski młyn ustawiony nieopodal zamku ma 30 metrów wysokości, a samo jego koło ma 25 m średnicy. – Wierzch tego koła jest mniej więcej na poziomie dachu kościoła dominikanów – obrazuje Mącik. – Z jednej strony takie urządzenie daje możliwość oglądania panoramy miasta z góry, ale samo jest elementem dysharmonijnym dla tych, którzy na to koło nie wchodzą. Jest to przykład zjawiska, które się nazywa prywatyzacją przestrzeni publicznej. W różnych miastach europejskich takie koła się pojawiają, ale nie bezpośrednio przy obiektach historycznych, tylko w pewnym oddaleniu.
Konserwator już wcześniej dostawał różne pytania o możliwe lokalizacje takiego koła widokowego. Proponował wtedy takie miejsca jak nieodległe od Starego Miasta okolice Aqua Lublin, czy tereny przy Rusałce. Wskazywał też rejon stadionu Arena Lublin.
Właścicielem urządzenia, co nietrudno było ustawić, jest firma Robland z wielkopolskiego Leszna. Wszystkie ciężarówki miały rejestrację z tamtego powiatu, a dzwoniąc do firmy uzyskaliśmy potwierdzenie, że koło ustawione w Lublinie należy właśnie do niej. Nie uzyskaliśmy natomiast żadnego komentarza do zamieszania z pozwoleniem od konserwatora zabytków. Usłyszeliśmy jedynie, że właściciele „są w rozjazdach”.
– Jedyne, co mogę teraz zrobić, to wszcząć postępowanie administracyjne i wydać nakaz usunięcia tego obiektu. Nie można akceptować działań tak samowolnych – stwierdza Hubert Mącik. Urzędowe procedury mogą jednak potrwać dość długo, więc diabelski młyn może nie zniknąć prędko. – Oczywiście adresat nakazu będzie mógł się od niego odwołać, jak to w postępowaniu administracyjnym – przyznaje miejski konserwator zabytków.