6 osób rannych, cztery uszkodzone pojazdy i wielkie korki. To skutki wczorajszego wypadku przy rondzie Honorowych Krwiodawców.
A zaczęło się od TIR-a wiozącego kurczaki. - Jadący przed nami TIR nagle zaczął hamować. Udało nam się uniknąć zderzenia - opowiada Robert Skałecki, jeden z kominiarzy. Kierowca jadącego za nimi autobusu linii 57 nie wyhamował. - To była chwila. Sekunda, dwie - mówi Robert Mikusek, kierowca przegubowego ikarusa. Swojego jelcza nie zdołał też zatrzymać jadący za nim Andrzej Woźniak: - Nagle poczułem uderzenie w tył autobusu. Śmieciarka dosłownie wepchnęła mnie na przegubowca - relacjonuje szofer z linii 42. - W ostatniej chwili odbiłem w lewo - dodaje. I to go uratowało. Jelcz wbił się rogiem w tył ikarusa. Gdyby uderzył całym przodem, kierowca nie wyszedłby bez szwanku.
Sześć osób odniosło obrażenia. - Gdy przyjechaliśmy na miejsce, wszyscy byli przytomni - mówi Tomasz Podkański ze straży pożarnej. Poszkodowani: pięciu pasażerów MPK i kierowca śmieciarki trafili do szpitala. - Skończyło się na potłuczeniach i siniakach - informuje Witold Laskowski z Komendy Miejskiej Policji. Wszyscy ranni już wczoraj opuścili szpital.
W korkach stały także pobliskie ulice. A pasażerowie na przystankach niecierpliwili się w całym mieście. - Nie mogliśmy trzymać się rozkładu - tłumaczy Andrzej Satke, dyrektor eksploatacyjny Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego. Kolosalne opóźnienia "złapało” kilkanaście linii autobusowych. Sparaliżowana była komunikacja trolejbusowa. - Bez przeszkód jeździły tylko dwie linie.
Wszyscy uczestnicy wypadku byli trzeźwi.