Szpital przy al. Kraśnickiej wchłania oddziały ze szpitali Jana Bożego i kolejowego. – Pójdziemy na bruk – obawiają się związkowcy z odchudzanych placówek.
I właśnie „odchudzenie” tej drugiej placówki wywołało najwięcej wątpliwości radnych sejmiku.
– W imieniu klubu PiS prosimy, żeby pozostawić toksykologię i dziecięcy oddział zakaźny w Janie Bożym – apelował radny Andrzej Pruszkowski.
Również Krzysztof Babisz z PO podkreślał, że oddział dziecięcy jest chlubą Jana Bożego i zastanawiał się, czy podobny prestiż uda zbudować się w szpitalu im. kardynała Wyszyńskiego przy al. Kraśnickiej.
Koncepcji władz bronił Tomasz Pękalski, członek Zarządu Województwa odpowiedzialny za służbę zdrowia. Jego zdaniem, nie ma innego sposobu na uratowanie szpitalnych finansów i stworzenie szans na przychody. Jego opinia spotkała się z buczeniem pracowników służby zdrowia, którzy przysłuchiwali się dyskusji.
– Państwa upór i przewlekanie sprawy spowoduje likwidację szpitali – zagroził im Krzysztof Hetman, marszałek województwa.
Pękalski tłumaczy, że nie chodzi o oszczędności na krótką metę, tylko o długoterminowe zmiany. Większe oddziały – które powstaną przy Kraśnickiej – będą teraz z lepszej pozycji negocjować kontrakty z NFZ i zawierać umowy z dostawcami. Możliwe też, że dzięki większej załodze, wydłużą godziny pracy.
Władze województwa zapewniają, że po przeniesieniu oddziałów nikt nie straci pracy. Chyba, że w przyszłym roku szpital nie wygra konkursów. Mimo tych zapewnień pracownicy z Jana Bożego podejrzewają, że ich placówkę czeka likwidacja, a oni pójdą na bruk.
– Na nasze pisma, kiedy chcieliśmy ratowania szpitala, nie było odpowiedzi. Może chodziło o to, żeby doprowadzić do obecnej sytuacji? – zastanawiała się Bożena Siek ze związku zawodowego pielęgniarek z Jana Bożego.
Lekarze z tego szpitala nie chcą komentować sytuacji, w jakiej się znaleźli. Tłumaczą, że zabrania im tego rozporządzenie dyrekcji.
Lubelskie szpitale podległe marszałkowi województwa, czyli kolejowy, Jana Bożego i przy al. Kraśnickiej są w wyjątkowo kiepskiej sytuacji finansowej. Pod koniec ubiegłego roku ich zadłużenie sięgnęło 195 mln zł. Bardzo źle jest również w szpitalu w Chełmie – jego dyrektor podał się właśnie do dymisji.