Henryk Szewczuk z Lublina przeżył w wigilijną noc przykrą przygodę. Przez pomyłkę pomylił drogę na remontowanej ulicy Nałęczowskiej i zakopał się po osie.
– Byłem załamany. Przez prawie dwie godziny próbowałem wydostać samochód z błota. Przygodny kierowca urwał mi hak i linkę. Zostałem bez szans na wyrwanie się z pułapki – opowiada Henryk Szewczyk.
Wtedy przyjechał pan Krzysztof. Zaoferował pomoc. – Sam pojechał na stację paliwową po drugą linkę, położył się pod samochód i zaczepił ją o oś. Miał duże auto na opolskich numerach. Dzięki niemu udało się wydostać moje auto z błota i mogłem wrócić do domu. Za pośrednictwem Dziennika jeszcze raz dziękuję panu Krzysztofowi za pomoc – mówi Henryk Szewczyk. – Oby więcej takich życzliwych kierowców.
>>>