Osiemnaścioro dzieci - noworodków i niemowląt - przynajmniej do 12 grudnia nie może opuścić szpitala. Powód? Jeden z oddziałów w lubelskim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym został zamknięty, a one razem z nim.
- U kilkorga dzieci przebywających u nas wykryliśmy wirusy Rota (wywołuje wymioty i biegunkę - dop. red.), dlatego zamknęliśmy oddział i nie przyjmujemy nowych pacjentów - mówi Wanda Furmaga-Jabłońska, ordynator oddziału. - Część dzieci została wypisana do domu, pozostałe trafiły na oddział zakaźny szpitala im. Jana Bożego w Lublinie. Oddział jest teraz odkażany.
Co innego twierdzi sanepid, który wczoraj przeprowadził kontrolę. - Oddział jest zamknięty od 8 do 12 grudnia. Pacjenci nie mogą być przyjmowani ani wypisywani. Nie można także ich odwiedzać - mówi Beata Kryj, kierownik epidemiologii lubelskiego sanepidu. - Wszystko dlatego, aby zapobiec ewentualnemu rozprzestrzenianiu się wirusa.
To samo mówi pani Agnieszka. - Przecież jestem z dzieckiem na oddziale. A oprócz mojej córki jest jeszcze 17 innych dzieci - mówi. - Na drzwiach wejściowych ktoś powiesił kartkę z informacją, że do 12 grudnia jest zakaz odwiedzin. Na oddział może wejść tylko jeden rodzic.
W szpitalu im. Jana Bożego również nic nie wiedzą o przeniesieniu dzieci. Dowiedzieliśmy się tam, że w poniedziałek pojawiła się taka propozycja, ale żadne dziecko nie trafiło w końcu do szpitala.
Sanepid pojawił się na oddziale po anonimowym zgłoszeniu. - Ktoś skarżył się na personel, który miał nie myć rąk. Natychmiast wysłaliśmy tam inspektorów - mówi Kryj. - Czekamy teraz na pisemne ustosunkowanie się szpitala do zarzutów.
Wczoraj wieczorem próbowaliśmy się skontaktować jeszcze raz z dyrekcją DSK i z ordynatorem oddziału. Byli nieuchwytni.