Rozmowa z Włodzimierzem Wiszniewskim, aktorem Teatru Osterwy.
– Tak. Jest mi bardzo smutno, odszedł kolejny aktor z mojego rocznika. Nie mogę się pozbierać. To był bardzo dobry człowiek. A o takich coraz trudniej.
• Co to znaczy dobry?
– Dobry, to znaczy skromny. Na nic się nie silił. Jak się uśmiechnął do człowieka, to od razu robiło się na sercu cieplej. W naszym zawodzie tak już jest, że ktoś może być dobrym aktorem, a sympatii ludzi sobie nie zjedna. Na scenie i w życiu buduje przed sobą ścianę. A trenera "Jarząbka” lubili wszyscy, starzy i młodzi. Za serdeczność.
• Mało jest tak lubianych aktorów w Polsce. Listonosza Józefa Garlińskiego z serialu "Złotopolscy” polubili wszyscy. Jakby przynosił szczęście do domów?
– Bo przynosił. Jurek Turek promieniował dobrą energią. Wysyłał z ekranu lub sceny dobre fluidy do ludzi. Jak na ciebie spojrzał, to się na sercu robiło ciepło. Dziś ludzie pędzą. Coraz szybciej. Swoim uśmiechem potrafił przyhamować to oszalałe tempo.