Kierowca MPK, który wjechał autobusem w drzewo, zamierza walczyć o swoje dobre imię. Nie chce już dobrowolnie poddać się karze. Za miesiąc zasiądzie więc na ławie oskarżonych
Wczoraj sąd miał zająć się wnioskiem o ukaranie Mariusza S. Podczas śledztwa mężczyzna przyznał się do spowodowania wypadku, w którym ranne zostały trzy osoby. Kierowca uzgodnił z prokuratorem karę roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata, 3 tys. zł nawiązki dla poszkodowanych oraz dwuletnią utratę prawa jazdy kategorii D (autobusy).
Kompromis między prokuraturą a Mariuszem S. oznaczał, że kierowca uniknie procesu. Wczoraj sprawa miała zostać zamknięta, ale nastąpił nieoczekiwany zwrot. – Obrońca Mariusza S. oświadczyła, że oskarżony nie zgadza się na dotychczasowe ustalenia – informuje Małgorzata Samoń, szefowa Prokuratury Lublin-Północ.
W tej sytuacji śledczy mogli jedynie wycofać wniosek o ukaranie mężczyzny. Mariusza S. czeka teraz proces. Pierwszą rozprawę wyznaczono na 7 lipca. Idąc na kompromis z prokuraturą, kierowca mógł liczyć na łagodniejszą karę. Obecnie musi się liczyć z wyrokiem nawet do 3 lat pozbawienia wolności. Ma jednak szansę choćby na skrócenie okresu zatrzymania prawa jazdy. Najprawdopodobniej właśnie dwuletni zakaz prowadzenia autobusów okazał się dla kierowcy najbardziej dotkliwą sankcją. Proces Mariusza S. będzie się toczył w Sądzie Rejonowym Lublin-Zachód.
Sprawa dotyczy wypadku, do którego doszło w połowie stycznia, przy ul. Kosmowskiej w Lublinie. Mariusz S. prowadził 12-metrowy autobus linii 29. Jechał pod górę, w kierunku ul. Koncertowej. Niedaleko Szkoły Podstawowej nr 34 nie opanował autobusu, wypadł z drogi, po czym prawą stroną uderzył w drzewo.
Z pierwszych informacji wynikało, że w wypadku mogło ucierpieć nawet siedem osób. Śledczy ustalili jednak, że poważniejsze obrażenia dotyczą trzech pasażerów. Do wypadku doszło po godzinach porannego szczytu. Autobus nie był więc zatłoczony. Stąd względnie niewielka liczba rannych.
Policjanci ustalili, że Mariusz S. nie dostosował prędkości do warunków na drodze. Padał śnieg, jezdnia była oblodzona. Pasażerowie autobusu relacjonowali, że kierowca nie zwracał na to uwagi. Prowadził szybko i gwałtownie hamował.
Ustalono, że Mariusz S. nie przekroczył dozwolonej prędkości. Jechał w granicach 50 km/h. Według śledczych, powinien jednak zwolnić z powodu złych warunków atmosferycznych. Mariusz S. miał jednak niewielkie doświadczenie za kierownicą autobusu. Dwa miesiące przed wypadkiem pierwszy raz samodzielnie wyjechał w trasę. Po kraksie przełożeni z MPK przenieśli go na inne stanowisko.