Mały Krystian z Lublina wpadł wczoraj do Bystrzycy. Woda niosła go blisko 400 metrów. Dziecko w ciężkim stanie trafiło do szpitala. Prokuratura zatrzymała matkę chłopca.
Rodzina dziecka mieszka w domku przy ulicy Dzierżawnej w Lublinie. Kilkadziesiąt metrów dalej płynie Bystrzyca. Żeby do niej dotrzeć, trzeba pokonać wał. Brzeg rzeki porasta wysoka trawa, która bardzo utrudnia dotarcie do wody. Ale w pobliżu domku rodziny Krystiana, pod rurą ciepłowniczą, przejście jest dużo łatwiejsze. Można tam bez problemów dojść do samej wody.
Do nieszczęśliwego wypadku doszło wczoraj tuż po godzinie trzynastej. 31-letnia matka dziecka wróciła właśnie z opieki społecznej. - Policjantom powiedziała, że widziała dziecko na podwórzu - relacjonuje Renata Laszczka-Rusek z lubelskiej policji. - Weszła do domu. Gdy po chwili wróciła na podwórze, jej synka nie było.
W tym czasie chłopca niosła już woda. Zauważył to ktoś nad brzegiem. Zadzwonił po pogotowie i policję. Rzeka poniosła dziecka prawie 400 metrów. Prawdopodobnie na brzeg wyciągnął je nastolatek, który widział wypadek.
Lekarz z pogotowia ratunkowego reanimował Krystiana prawie 40 minut. Udało mu się przywrócić akcję serca. Karetka zawiozła malca do Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie. Tuż przed godz. 14 trafił na oddział intensywnej opieki medycznej.
- Jego stan jest bardzo ciężki - mówi dr Witold Lesiuk, ordynator oddziału. - Chłopiec żyje dzięki urządzeniom podtrzymującym funkcje życiowe.
Wczoraj po południu policjanci opisywali miejsce wypadku. Matkę dziecka zbadali alkomatem. Była trzeźwa. Wieczorem prokuratura wydała nakaz jej zatrzymania. Dochodzenie ma wyjaśnić, czy do wypadku nie doszło przez jej zaniedbanie.
Dariusz Jędryszka, (step)