Startująca w przetargu warszawska spółka Warbus zarzuca Zarządowi Transportu Miejskiego złamanie prawa. Bo ZTM wezwał do uzupełnienia oferty firmę, która zaproponowała autobusy mające za mało miejsc, zamiast ofertę odrzucić.
Wygrany będzie musiał honorować miejskie bilety, także te okresowe. Konieczne będzie także przemalowanie wozów w miejskie barwy lub w odpowiedni sposób oklejenie ich kolorową folią.
Najtańszą ofertę w tym przetargu złożyło Autobusowe Konsorcjum Lubelskie (AKL). A reguły są takie, że kontrakt dostanie ta firma, która zaproponuje najniższą cenę. To jedyne kryterium oceny ofert.
Ale oceniane mogą być tylko te oferty, które spełniają określone przez ZTM warunki. Część tych wymogów dotyczy samych pojazdów: czystości spalin, liczby otwieranych okien czy też liczby miejsc w pojeździe.
Warszawska spółka Warbus (sprawę jako pierwsza opisała wczoraj "Gazeta Wyborcza Lublin”) twierdzi, że oferta AKL nie spełniała wymagań.
– Część zaproponowanych autobusów miała zbyt małą liczbę miejsc – mówi Kazimierz Kulik, prezes Warbusu. Potwierdza to również Zarząd Transportu Miejskiego. – Liczba siedzeń nie była zgodna z wymogami – przyznaje Justyna Góźdź z ZTM.
– Pomyłka polegała na tym, że do wykazu taboru wpisany był nie ten autobus, co trzeba. Ale z pozostałych dokumentów oferty wynikało, że mamy odpowiednią liczbę pojazdów spełniających wymagania przetargowe – zapewnia Artur Motyl, szef Autobusowego Konsorcjum Lubelskiego. Właśnie dlatego zarząd nie odesłał AKL z kwitkiem.
– Wezwaliśmy AKL do uzupełnienia dokumentów. Prawo zamówień publicznych dopuszcza taką możliwość – stwierdza Góźdź.
Z tym nie zgadza się Warbus. – Oferta powinna zostać odrzucona jako niespełniająca wymogów formalnych – uważa Kulik.
Jego firma wniosła oficjalny protest, a gdy ZTM go odrzucił, poszła walczyć dalej do Krajowej Izby Odwoławczej przy Urzędzie Zamówień Publicznych. Do czasu rozstrzygnięcia tego odwołania przetargu nie będzie można rozstrzygnąć.