Ratusz każe się przenieść na legalne targowiska kupcom handlującym na dziko przed pawilonami przy ul. Braci Wieniawskich.
- Komu to przeszkadzało? Kompletnie tego nie rozumiem. Przyzwyczaiłam się do tego miejsca. W sklepie kupuję sobie chleb, a tutaj resztę rzeczy - oburza się Halina Burzec, stała klientka straganów. - Nie utrudniamy nikomu przejścia, ludzie chętnie robią tu zakupy. Ten handel działa tu przecież od wielu lat - mówi Hanna Fabianowska, sprzedająca kwiaty.
- W różnych miastach bywa tak, że co jakiś czas organizowane są targi, a później wszystko się sprząta i w tym miejscu jest chodnik. A tu cały czas jest bałagan - skarży się Marek Szymanek, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej "Czechów”, na której terenie stoi część straganów. Wiele razy pisał już skargi do Ratusza. - Miasto pobiera opłaty od kupców, ale nie robi tu porządku. I to my musimy sprzątać, choć nic z tego nie mamy.
Teraz miasto postawiło sprawę jasno: kupcy mają się przenieść. - Tuż obok jest legalne targowisko, następne jest przy Żelazowej Woli. Na każdym z nich jest po dwanaście wolnych miejsc i kupcy powinni się tam przenieść - stwierdza Stanisław Fic, zastępca prezydenta miasta.
- Przecież codziennie płacimy miastu opłatę targową. To dlaczego nagle mówi się, że to nielegalne? - oburza się pan Ryszard ze straganu z artykułami przemysłowymi.
Ratusz tłumaczy, że miejska opłata jest pobierana niezależnie od tego, czy stoisko jest legalne, czy też nie.
Tymczasem klienci biorą handlarzy w obronę. - Będziemy zbierać podpisy pod protestem. Już raz zbieraliśmy - zapowiada Hanna Matysek. - To skandal! W sobotę zjeżdżają tu chłopi z podlubelskich wsi i oferują wszystko taniej. Oni się nie zmieszczą na targowisku, które już dawno pozajmowali ci, co owoce i warzywa kupują na giełdzie i sprzedają drożej. A ja nie chcę przepłacać - oburza się Irena Nowak.
- Mieszkańcom może to nie przeszkadza. Ale skarżą się nasi najemcy, którym handlarze zasłaniają wystawy. Utrudniają też dojście do sklepów, bo klienci nie mogą podjechać na parking zastawiony starymi żukami służącymi kupcom za magazyny - wylicza Szymanek. Ratusz zapowiada, że z przenosin kupców nie zrezygnuje.
- Ja już mam zarezerwowane miejsce na targowisku. Ale przeniosę się tylko wtedy, jak przeniosą stąd wszystkich. Inaczej tu zostaję - zapowiada pani Ewa, sprzedająca owoce, warzywa i gotowe sałatki (tego samego producenta, którego wyroby można znaleźć w sklepach).