Zajęliśmy pierwsze miejsce w Europie pod względem ilości spożywanych leków. Po raz pierwszy wyprzedziliśmy innych Europejczyków. Lubelscy lekarze alarmują, że szpitale pękają w szwach od... lekomanów.
Leki są jedną z najdroższych pozycji w budżecie lubelskiego NFZ. - Dwa lata temu wydaliśmy na refundację recept 331 mln zł - mówi Łukasz Semeniuk, rzecznik NFZ w Lublinie. - W ubiegłym roku 348 mln zł. W tym zaplanowaliśmy na ten cel 369 mln zł, ale kwota może być jeszcze większa.
Według IMS, zajmującej się badaniem opinii publicznej, obserwowana od kilku lat tendencja do zażywania coraz większej ilości lekarstw, w tym roku sięgnęła szczytu. Krzysztof Przystupa, prezes Okręgowej Izby Aptekarskiej w Lublinie, mówi, że to m.in. skutek ulegania agresywnym reklamom. - Poza tym, nasze społeczeństwo się starzeje - dodaje. - Ludzie kupują dużo leków przeciw zmianom zwyrodnieniowym, reumatyzmowi, bólom głowy.
Z raportu wynika, że zmiana stylu życia i rosnąca świadomość sprawiają, że coraz chętniej sięgamy po preparaty zapewniające piękną sylwetkę oraz dobre samopoczucie. Leki przeciwbólowe, na przeziębienie, na gardło kupują wszyscy. Starsi sięgają po farmaceutyki przeciw żylakom, bólom mięśni, kręgosłupa. Stosowanie witamin i preparatów wspomagających przemianę materii jest najpopularniejsze wśród osób z wykształceniem wyższym. Wśród studentów dużym zainteresowaniem cieszą się leki pomagające pozbyć się łupieżu, stracić kilka zbędnych kilogramów, zwalczyć stres.
Bierzemy masę leków, bo nie ufamy lekarzom. Z jedną chorobą chodzimy do różnych specjalistów, a potem z plikiem recept idziemy do apteki. Efekty są opłakane. Szpitale pękają w szwach od lekomanów. - Aż 80 proc. hospitalizacji to zatrucia lekami - mówi dr Hanna Lewandowska-Stanek, ordynator toksykologii. - Mamy wielu pacjentów, którzy przesadzają z lekami nasennymi, uspokajającymi, przeciwdepresyjnymi. Inni popijają leki alkoholem.