Jest prokuratorskie śledztwo w sprawie stosowania przemocy wobec wychowanków Pogotowia Opiekuńczego w Lublinie. Wychowawczyni z placówki miała od dłuższego czasu znęcać się nad podopiecznymi. Nie pracuje już z dziećmi.
O sprawie informowaliśmy we wczorajszym wydaniu Dziennika Wschodniego. Chodzi o zawiadomienie, które w ostatnich dniach wpłynęło do prokuratury. Jego autor wskazuje na jedną z pracownic pogotowia, która miała znęcać się nad dziećmi fizycznie i psychicznie.
– Wyzywała, szarpała je. Groziła, że je rozbierze do naga i postawi na korytarzu. Kąpała razem chłopców i dziewczynki, a one się wstydziły i płakały – czytamy w zawiadomieniu, które trafiło do śledczych. – Wychowawczyni położyła się na dziecku i przyduszała je, a to był mały chłopiec. Dzieci boją się tej pani i płaczą, kiedy ma przyjść na dyżur – dodaje autor.
– We wtorek wszczęliśmy śledztwo w tej sprawie. Postępowanie prowadzone jest w kierunku znęcania się. Będziemy przesłuchiwać świadków i weryfikować informacje przekazane w zawiadomieniu – mówi Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Do skandalicznych zachowań miało dochodzić od lat. Z pisma, jakie trafiło do śledczych wynika, że niektórzy wychowankowie bali się głośno mówić o skandalicznych zachowaniach wychowawczyni. Kobieta miała im grozić sądem. Dzieci bały się, że wychowawczyni doprowadzi do ich wyrzucenia z pogotowia.
– Jestem wstrząśnięty tymi informacjami. Wychowawczyni, o której mowa w zawiadomieniu, obecnie nie pracuje z najmłodszymi. Była zaskoczona zarzutami pod swoim adresem. Zrobimy wszystko, by jak najszybciej wyjaśnić sprawę – zapowiada Karol Czachajda, dyrektor pogotowia, który z końcem listopada przejął kierowanie placówką.
Dziś wychowawczyni ma spotkać się z dyrekcją i złożyć oficjalne wyjaśnienia. – Nie będziemy angażować w sprawę naszych podopiecznych. Najważniejsze, żeby dzieci czuły się bezpiecznie – dodaje Karol Czachajda. – Jeśli kogoś z pracowników ponoszą nerwy, to powinien pójść na terapię. Nawet na nerwowe zachowania dzieci nie można reagować przemocą. To elementarz. Dla takich praktyk nie ma tu miejsca.
To, że w pogotowiu znęcano się nad wychowankami, już latem stwierdzili kontrolerzy wojewody. Ocenili, że dochodziło tam do „sytuacji, w których pracownicy stosują wobec wychowanków przemoc psychiczną”. W pogotowiu trwa kolejna kontrola na zlecenie wojewody. To efekt listopadowych doniesień medialnych o dwóch wychowankach pogotowia, którzy zgwałcili 9-latka. Ówczesny dyrektor nie zgłosił tego sądowi rodzinnemu. Po wybuchu skandalu zmieniono kierownictwo placówki.
>>>