Ale ścisku, takiego jak podczas zapisów, wczoraj nie było. Kandydaci mogli bez kolejki sprawdzić, czy zostali zakwalifikowani do następnego etapu.
– Moim zdaniem całe to wybieranie odbywało się na chybił trafił – ocenia Teresa Wąsik, bezrobotna ze średnim wykształceniem. Jej nazwisko nie znalazło się na liście przyjętych.
Ci, którym się udało, przejdą do dalszego etapu selekcji. Na posadę rachmistrza może bowiem liczyć jedynie 1700–1800 osób. – Będą to bezrobotni z wyższym wykształceniem i bez prawa do zasiłku oraz studenci – mówi Barbara Danieluk, kierownik Wydziału Organizacyjnego UM w Lublinie.
Z zarejestrowanych podczas naboru chętnych miasto musiało odrzucić prawie połowę. Na początku zrezygnowano z osób mających jakiekolwiek źródła utrzymania, w tym rencistów i emerytów, osób powyżej 60. roku życia oraz tych, którzy nieczytelnie wypełnili ankietę.
– Wtedy zaczęliśmy wyszukiwać bezrobotnych z wyższym wykształceniem. Wybraliśmy około 800. Resztę składu uzupełnili studenci, głównie socjologii, prawa, pedagogiki, psychologii – dodaje Danieluk.
A jak to wygląda w praktyce? Ryszard Staworko jest emerytowanym inżynierem górnikiem. Zgodnie
z kryteriami przyjętymi przez miasto nie powinien dostać się na listę przyjętych (pobiera emeryturę).
A jednak... – Dlaczego miałbym się nie dostać, odstałem przecież swoje
w kolejce? – pyta Staworko.
– Mogło dojść do takich przypadków. Osoby takie wypadną z listy po pierwszym dniu szkolenia – twierdzi Danieluk.
Dlaczego? Pierwszego dnia kursu kandydaci przejdą test. – Pozwoli on precyzyjnie określić, czy zakwalifikowane osoby spełniają nasze wymagania – wyjaśnia Danieluk.
Każdego kandydata czeka 25 godzin szkoleń i kilka testów kontrolnych. Tygodniowy kurs zakończy się egzaminem. Każda nieobecność lub niezaliczenie testu dyskwalifikuje kandydata.
Osoby wytypowane na rachmistrzów dowiedzą się o tym zaraz po zakończeniu kursu. Jeśli kurs przejdzie więcej osób niż jest potrzebnych, to
o przydatności kandydata zadecyduje ostatecznie prowadzący szkolenie.
– W takiej ocenie element subiektywny jest nieunikniony – potwierdza Danieluk.