2 zł za bilet normalny i 1, 5 zł za ulgowy. Takie ceny mogą obowiązywać w MPK już od grudnia. Wszystko przez gwałtowny wzrost kosztów paliwa. Spółka pilnie szuka dodatkowych przychodów. W kieszeniach pasażerów.
– Tylko źle na tym wyjdą. Bo ludzie znów przesiądą się do prywatnych autobusów – denerwuje się Ewa Koźlarz, którą zagadnęliśmy na przystanku w centrum Lublina. Razem z mężem na bilety wydaje ok. 150 zł miesięcznie. Po podwyżce zapłacą o 25 zł więcej.
Teraz MPK ma dwa cenniki. Podstawowy istnieje tylko na papierze. To ceny maksymalne, ustalone przez Radę Miasta. 2 zł za bilet normalny; 1,5 zł za uczniowski i 1 zł za studencki. Zgodnie z tym cennikiem pełnopłatna miesięczna sieciówka powinna kosztować 110 zł, a kwartalna 278 zł.
W rzeczywistości bilety są tańsze. Bo pasażerowie płacą według cennika promocyjnego. 1,7 zł za bilet normalny; 1,2 zł za uczniowski. Za sieciówkę miesięczną 89 zł i 149 zł za kwartalną. Tę promocję MPK przedłużało już kilkakrotnie. Niedawno spółka zdecydowała, że utrzyma ceny do końca roku. Ale szanse na to, że bilety nie zdrożeją przed sylwestrem są coraz mniejsze. – Na 80 proc. można powiedzieć, że od grudnia ceny wzrosną – przyznaje Ryszard Pasikowski, zastępca prezydenta Lublina, nadzorujący miejskiego przewoźnika.
Podwyżka. Ale jak duża? – Najprawdopodobniej MPK wróci do cennika podstawowego – twierdzi Pasikowski. Wtedy mielibyśmy sieciówki jedne z najdroższych w kraju. – I tego będziemy chcieli uniknąć – dodaje Pasikowski. Kiedy zapadną decyzje? – Jak wrócę z urlopu, zabiorę się za analizy – mówi Dziennikowi Jasiński.
– Zanim zdecydujemy, sprawdzimy wpływy ze sprzedaży biletów. Może zamiast wracać do cen podstawowych uda się tylko ograniczyć promocję – mówi Jacek Szczot, szef Rady Nadzorczej MPK. W Ratuszu takiego optymizmu nie widać.
We wtorek nad kondycją miejskiego przewoźnika ma dyskutować komisja budżetowo-ekonomiczna Rady Miasta. Cennik, który ma wejść w życie od grudnia, poznamy najwcześniej pod koniec października.