Anonimowy ogłoszeniodawca namawia restauratorów, żeby złożyć wspólny pozew przeciwko dziennikarzowi Dziennika Wschodniego.
Co tydzień odwiedza inną restaurację. Ocenia smak potraw, aromat, sposób podania, jakość produktów, sposób obsługi i czas oczekiwania. Czasem krytycznie.
Gwałtownie na recenzję zareagował właściciel Siedliska Folkloru Marzanna w Niedrzwicy Kościelnej, które Sulisz odwiedził w grudniu ub. r. Kilka dni później Władysław Boruch zarzucił dziennikarzowi kumoterstwo i zalecił, by odwiedzał "raczej inne, na ogół zaprzyjaźnione restauracje”, o których "zwykł pisać bardzo dobrze”.
Przeczytaj list: Szef restauracji Marzanna: Redaktor stracił smak
W przewodniku drukowaliśmy systematycznie kolejne recenzje z innych restauracji. Tymczasem w ubiegły czwartek na łamach Kuriera Lubelskiego ukazało się ogłoszenie: "Restauratorzy woj. lubelskiego, czujący się pokrzywdzeni szkalującymi tekstami zamieszczonymi na łamach Dziennika Wschodniego, zamierzają złożyć zbiorowy pozew sądowy przeciwko red. Waldemarowi Suliszowi – autorowi tych tekstów”.
Restauratorzy chcą ubiegać się o pół miliona zł odszkodowania "za poniesione straty materialne”. Pod ogłoszeniem podano numer telefonu. – Jestem tylko pośrednikiem. Mam "zbierać” telefony. Nie chcę się ujawniać – mówi mężczyzna, który odebrał telefon. – Ogłoszeniodawca wyjechał za granicę. To właściciel jednej z opisanych restauracji.
– Tę zapowiedź pozwu ze strony "restauratorów województwa lubelskiego” traktuję przede wszystkim jako próbę zastraszenia naszego recenzenta kulinarnego i wywarcia nacisku na redakcję, by złagodzić ton recenzji czy zrezygnować z krytycznych uwag – mówi Krzysztof Wiejak, redaktor naczelny Dziennika Wschodniego.
– Wyjątkowo niegodziwe jest dla mnie to, że restauratorzy robią to anonimowo, że nie mają odwagi, by ujawnić się, pokazać, kto firmuje tę akcję – dodaje Wiejak. – Podobną taktykę przyjęli autorzy wpisów na forum internetowym Dziennika, gdzie pod recenzjami, w niewybredny sposób, anonimowo atakują naszego recenzenta.
Krzysztof Wiejak zapowiada, że ewentualne skierowanie sprawy do sądu nie spowoduje, że recenzje kulinarne znikną z łamów Dziennika: Uważam, że gdy któryś z naszych Czytelników decyduje się na wyjście do restauracji i ma w perspektywie wydanie kilkudziesięciu czy ponad 100 zł, to ma prawo wiedzieć, co może w zamian otrzymać. Ale, jak widać, "lubelscy restauratorzy” wolą zajmować się pozwami niż tym, co dzieje się w ich kuchniach.