Dwadzieścia dziewięć szpitali i zakładów medycznych podległych marszałkowi województwa lubelskiego ma 92 mln zł długu. Sytuacja jest na tyle zła, że bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańców regionu jest zagrożone.
Przychody szpitali nie pokrywają kosztów, których wzrost jest często niezależny od sposobu zarządzania jednostką, a od wzrostu cen energii, leków itp. Z roku na rok długi szpitali rosną. O ile w 1999 roku dług szpitali marszałka wynosił 46 mln zł, o tyle na koniec ubiegłego roku urósł do 92 mln zł (dług wszystkich zakładów medycznych w województwie to 242 mln).
Urząd Marszałkowski się niepokoi. Uważa, że taka sytuacja może doprowadzić do zakłóceń procesu leczenia pacjentów. - Dostawcy leków i mediów grożą zablokowaniem dostaw z powodu nieuregulowanych płatności - mówi Stanisław Grzegorczyk, zastępca dyr. Wydziału Zdrowia UM w Lublinie. - Wzrost zobowiązań wynika także stąd, że rząd nie wywiązał się ze zobowiązań sfinansowania kosztów programu restrukturyzacji. Nasze należności za trzy minione lata wynoszą 24 mln zł.
I według zapowiedzi ministerialnych nie będą wypłacone także w tym roku. Grozi to utratą płynności finansowej i upadłością wielu zakładów medycznych. Samorząd województwa uważa, że działania, które podjął, aby pomóc były znaczne. - Współfinansowaliśmy zakupy sprzętu medycznego oraz modernizację w szpitalach - mówi dyr. Grzegorczyk. - Wyemitowaliśmy obligacje z przeznaczeniem na dofinansowanie 11 zakładów medycznych.
Mimo prób pomocy sytuacja pogarsza się. W czym zatem tkwi błąd? - W błędnych rozwiązaniach systemowych, spadku nakładów na służbę zdrowia, coraz mniejszych kontraktach z kasą chorych, braku zapłaty za usługi ponad zakontraktowane limity itd. - wymieniają w UM.