Dzień Dziecka bez kielicha - zaapelowali posłowie. Wojewoda postanowił, że nie będzie gorszy. Wczoraj wezwał mieszkańców naszego regionu do odstawienia alkoholu. - To prohibicja! - oburzają się lubelscy przedsiębiorcy.
Teraz problem mają restauratorzy. - Nie możemy nie podawać alkoholu w restauracji, jeśli klient o niego poprosi - mówi Jacek Abramowski, współwłaściciel kilku lubelskich lokali. - Ale ustaliliśmy, że będziemy informować, że jest dzień bez alkoholu. Wszystko byłoby prostsze, gdyby Sejm przyjął odpowiednią ustawę i wprowadził obowiązkową prohibicję.
- Jeśli nawet apel wojewody ma tylko wymiar symboliczny, to mnie i tak cieszy - mówi tymczasem Róża Janeczko z Katolickiego Stowarzyszenia Pomocy Osobom Uzależnionym AGAPE. - Dzień Dziecka powinien być spędzony rodzinnie i bez alkoholu. Być może do kogoś przemówi taki apel.
Namowy wojewody i Sejmu nie wzruszają natomiast właścicieli sklepów z alkoholem. - My jesteśmy sklepem specjalistycznym - mówi sprzedawca z "Alkoholi Świata”. - Gdybyśmy się zastosowali, musielibyśmy zamknąć sklep. - Co miesiąc płacimy taki sam czynsz i opłaty. Nie stać nas na taką przerwę w pracy - tłumaczy Piotr Ziemniewski, kierownik. - Będziemy sprzedawać alkohol w Dzień Dziecka. A jeśli ktoś nie zechce, to nie kupi.
- Wszystko, co robią nasze władze, obraca się wokół sumień, historii, tradycji i patriotyzmu. Bo do tego, żeby zająć się bezrobociem czy polską gospodarką nie dorośli - wśród lubelskich przedsiębiorców można usłyszeć i takie głosy. - Pomysł, żeby nie sprzedawać alkoholu w Dzień Dziecka, jest idiotyczny! Albo wprowadzają prohibicję ustawą, albo niech się nie wygłupiają.
Do sejmowego apelu nie udało się przekonać nawet wszystkich wybrańców narodu zasiadających w parlamentarnych ławach. Grzegorz Kurczuk, poseł SLD, głosował przeciw. - Bo to jest głupota - uzasadnia. - Każdy, kto zechce się napić, napije się i tak. Ten Sejm oszalał. Na każdym posiedzeniu podejmowane są uchwały nie na miejscu.