Zniesienie obowiązku szkolnego dla 6-latków i likwidacja gimnazjów to zamach na edukację. To także uderzenie rządu w stabilność zawodową nauczycieli i finanse gmin. To wnioski z wczorajszej konferencji „Zamach na edukację”, zorganizowanej przez lubelską Platformę Obywatelską. Udział wzięli samorządowcy, związkowcy z oświaty, nauczyciele.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
– Najbardziej boli mnie wstrzymanie edukacji 6-latków – mówiła Celina Stasiak, radna sejmiku i prezes oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego w Lublinie. – Nie mogę zrozumieć, w czym polskie 6-latki są gorsze np. od szwajcarskich 4-latków. W wielu krajach naukę w szkole podstawowej zaczynają cztero-, pięcio- i sześciolatki. Decyzja o tym, że w Polsce do szkół idą dopiero 7-latki opóźni cały naród w rozwoju. Dlatego zamiast hasła „Ratujmy maluchy”, które jest po prostu nieprawdziwe, powinniśmy apelować: „Uwierzmy w maluchy”.
Opóźnienie obowiązku szkolnego przełoży się także na sytuację nauczycieli. Wielu z nich straci pracę.
– W powiecie lubartowskim, gdyby sześciolatki poszły do szkół, powstałyby 32 klasy pierwsze. Bez nich powstanie tylko 19 klas – wyliczał Włodzimierz Kosior z lubelskiego oddziału ZNP.
Tylko Lublin może stracić ok. 70 etatów nauczycieli wczesnoszkolnych. Straci mniej, jeśli zmniejszona zostanie liczba uczniów w klasach, część nauczycieli przejdzie na emerytury, część na świadczenia kompensacyjne lub na urlop dla podratowania zdrowia.
– Ale pamiętajmy, że urlopy dla podratowania zdrowia nie idą w parze z finansami gmin – podkreśla Tomasz Barczuk, zastępca wójta gminy Krasnystaw. – Reforma, którą funduje nam rząd uderzy w finanse gmin, a co za tym idzie w gminne inwestycje. Będzie mniej pieniędzy na drogi czy na termomodernizację obiektów użyteczności publicznej.
Stanie się tak dlatego, że subwencja na dziecko w szkole to 5 tys. zł. Na dziecko w przedszkolu lub szkolnej zerówce – niewiele ponad 1,3 tys. zł. Gminy będą musiały dokładać.
– Skutkiem reformy sześciolatków jest też to, że zabraknie miejsc dla młodszych dzieci, które rodzice chcieliby posłać do przedszkoli – mówi Barczuk. – Dzieci te znajdą wolne miejsca w placówkach w ościennych gminach, ale to my będziemy musieli pokryć koszty ich edukacji.
Dyskusję wywołał też pomysł likwidacji gimnazjów. Podkreślano, że powrót do 8-letniej szkoły podstawowej to w konsekwencji skrócenie o rok momentu podjęcia przez dziecko decyzji o wyborze zawodu.
– Oświata wymaga stałości i przewidywalności i dlatego nie powinny o niej decydować argumenty polityczne i populistyczne, a eksperci i praktycy – uważa Grzegorz Szymczak, nauczyciel matematyki, który prowadzi Prywatne Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcące im. Królowej Jadwigi. – Dlatego lepsza byłaby nie gigantyczna reforma, a poprawa istniejącej już struktury.
Według uczestników konferencji, zamiast likwidacji gimnazjów lepsze byłoby wprowadzenie zmian programowych na wszystkich etapach kształcenia, indywidualizowanie zajęć z uczniami czy zatrudnienie większej liczby psychologów i pedagogów.