450 tys. zł - tyle trzeba zapłacić, by finalistki wyborów Miss Świata wpadły na dzień na Lubelszczyznę. - Warto uzbierać i zaprosić je do nas - uważają władze województwa. - A ładne one chociaż? Bo żeby się opłaciło - zastrzegają samorządowcy.
Łatwo nie będzie. Organizatorzy chcą wytypować 20 miejsc. I stawiają warunki: zwrot części kosztów licencji Miss World. Miejsce, które chce gościć finalistki przez kilka godzin (od 3 do 6), musi wpłacić 40 tys. funtów brytyjskich, czyli ponad 220 tys. zł. Wizyta jednodniowa do wydatek rzędu 80 tys. funtów, a więc prawie 450 tys. zł. Żeby myśleć o dwu- albo trzydniowym pobycie, trzeba wyłożyć aż pół miliona funtów, czy blisko 3 miliony zł!
Kwoty są tak duże, że w grę wchodzi składka zainteresowanych oraz szukanie sponsorów. - Ładne chociaż te dziewczyny? Bo jak mamy wyłożyć tyle kasy, to żeby było warto - śmieje się Andrzej Szczypa, burmistrz Kazimierza. - A poważnie: musimy się jeszcze zastanowić. Nie wiem, czy będzie nas na to stać.
- Kilkaset tysięcy zł za kilka godzin sesji zdjęciowej na schodach Ratusza to spory wydatek - dodaje Iwonna Stopczyńska, wiceprezydent Zamościa. - Ale i szansa na promocję ogromna.
- Na czwartkowym spotkaniu wszystkich zainteresowanych, musimy ustalić, jaką ofertę złożymy - mówi Zbigniew Wojciechowski, wiceprzewodniczący lubelskiej Rady Miasta, patron wyborów Miss Lublina. - Najlepiej, gdyby dziewczyny przyjechały na kilka dni. Ale jeśli się nie uda, to zaprosimy finalistki na dzień.
Jeden warunek już spełniamy. W Lublinie jest czterogwiazdkowy hotel a tylko taki lub pięciogwiazdkowy wchodzi w grę jako miejsce zakwaterowania •