Leśnicy alarmują, że zaczęły pojawiać się całe gangi kradnące drewno z lasu. To ma oczywiście związek z problemem dostępności opału. Sprawdzamy, jak sytuacja wygląda w Lubelskiem.
Zaczęło się kilka dni temu od słów rzecznika prasowy Lasów Państwowych Michała Gzowskiego. – W ostatnich miesiącach obserwujemy nieznaczne zwiększenie liczby przypadków nielegalnego pozyskiwania drewna z lasów publicznych – przyznał w rozmowie z „Gazetą Polską Codziennie”.
I dodał: – Złodzieje najczęściej kradną drewno na opał, zarówno nielegalnie wyrębując pojedyncze drzewa, jak i wywożąc drewno z przygotowanych stosów. Zdarzały się też kradzieże drewna na handel przez zorganizowane grupy.
To oczywiście pokłosie nastania sezonu grzewczego, ale także kłopotów z opałem. Trudno jest kupić drewno (tak samo jak węgiel), a jego ceny w ostatnich miesiącach poszły w górę. Jeszcze rok temu za metr drewna kominkowego trzeba było zapłacić ok. 300 zł. Dziś 500 – 600 zł to norma.
Leśnicy z różnych zakątków Polski załamują ręce i narzekają, że taka plagę kradzieży obserwowali ostatni raz jakieś 15 lat temu. Tak Polsatowi powiedział Mateusz Bzdęga z Nadleśnictwa Kliniska z okolic Szczecina.
Ostatnio, w pobliżu Kutna, złodzieje 40 m sześciennych drewna zapakowali do fiata seicento. Kursowali kilka dni, żeby wywieźć z lasu łup.
Jak sytuacja wygląda w lubelskich lasach? Ewa Pożarowszczyk, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Lublinie uspokaja: - Nie odnotowaliśmy jakiejś większej ilości przypadków kradzieży drewna. W porównaniu z ubiegłymi latami nie dzieje się w tej materii nic nadzwyczajnego, ale oczywiście szkodnictwo leśne nadal się zdarza – mówi.
Jej słowa potwierdza kilku leśników, z którymi rozmawialiśmy. - Nie mamy ostatnio takich przypadków. Bywały w przeszłości, ale pojedyncze – mówi Adam Kraczek zastępca nadleśniczego w Nadleśnictwie Józefów.
Lasy przed złodziejami bronią się na dwa podstawowe sposoby. To montowanie fotopułapek, które wyczulone na ruch włączają się i rejestrują ewentualnego złodzieja. Druga metoda to patrole Straży Leśnej.
- Teraz robi się coraz zimniej, ludzie będą szukać opału i może to niektórych skłonić do kradzieży. Na razie jednak nie przewidujemy, że skala zjawiska wzrośnie – dodaje rzecznik.
Jeżeli ktoś chciałby kupić drewno opałowe z lasu, to powinien się skontaktować z konkretnym nadleśnictwem a wręcz leśnictwem. Może się jednak zdarzyć, a sprawdzaliśmy to jakiś czas temu, że dostępnego drewna nie ma. – To nie oznacza, że w ogóle go nie ma – uczula Pożarowszczyk. – Nie ma go w danym momencie. Trzeba pamiętać, że dostępność opału jest uzależniona od prac pielęgnacyjnych w lesie, bo nie wycinamy drzew specjalnie na opał. To raczej produkt uboczny – dodaje.
Nadleśniczy Kraczek mówi nam, że na jego terenie drewno do kupienia jest. – Sprzedażą zajmują się leśnicy. Nie mamy problemu z dostępnością – zapewnia.
I jeszcze jedno. Za kradzież węgla grozi nawet 5 lat więzienia i grzywna. Jej wysokość zależy od wartości łupu.