W Lublinie rozpoczął się proces Zygmunta K., byłego szefa Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie. Jeden z najbardziej niegdyś znanych polskich śledczych odpowiada za fałszerstwa. Miał podrabiać podpisy na dokumentach rodzinnej firmy
Sprawą Zygmunta K. zajmuje się Sąd Rejonowy Lublin – Zachód. Prokurator nie pojawił się w piątek na sali rozpraw. Proces rozpoczął się więc pod jego nieobecność. Odczytano akt oskarżenia i lakoniczne wyjaśnienia Zygmunta K., jakie złożył podczas śledztwa. Odmówił on wówczas odpowiedzi na pytanie, czy przyznaje się do winy. Postanowił też nie odpowiadać na żadne inne pytania.
Zygmunt K. to obecnie prokurator w stanie spoczynku. Pochodzi z Janowa Lubelskiego. Tam też jego brat i siostra mieli niewielką firmę. Prowadzili sklep spożywczy i zajmowali się gastronomią. Z aktu oskarżenia wynika, że faktycznym prowadzeniem firmy zajmował się niemal wyłącznie Zygmunt K. Jego brat przebywał za granicą.
W marcu 2013 roku Leszek K. wrócił do Polski. Odwiedził Prokuraturę Apelacyjną w Lublinie. Zawiadomił śledczych, że jego brat – prokurator – podrobił szereg jego podpisów. Miał również fałszować podpisy swojej córki. Z akt sprawy wynika, że spreparowanymi dokumentami posługiwał się później w janowskiej „skarbówce”, lubelskim magistracie, banku, sklepie i u dostawcy energii. Podrabiać miał m.in. deklaracje VAT, oświadczenia o wartości sprzedanego alkoholu czy zaświadczenia o wniesieniu opłaty za zezwolenie na sprzedaż alkoholu.
Śledztwo wykazało, że Zygmunt K. wykonywał wszelkie czynności prawne związane z działalnością firmy. Nadzorował również pracowników. Oryginały podejrzanych dokumentów przekazano biegłemu. Z jego opinii wynika, że większość z kilkudziesięciu podpisów została podrobiona ręką Zygmunta K. W pozostałych przypadkach nie udało się jednoznacznie określić autora podpisów. Wiadomo jednak, że były one podrabiane.
– Fałszerz starając się możliwie wiernie odwzorować cechy oryginału, skutecznie zamaskował własne nawyki graficzne – stwierdził biegły.
Śledczy przyjęli, że autorem wątpliwych podpisów jest Zygmunt K. Prokuratora obciążają m.in. zeznania podwładnych oraz urzędników lubelskiego magistratu. Przyznali oni, że podpis współwłaścicielki firmy składała osoba znana im jako prokurator.
Sprawą Zygmunta K. zajmował się Sąd Dyscyplinarny dla Prokuratorów, który zgodził się na postawienie śledczego przed sądem.
Zygmunt K. należał przed laty do najbardziej znanych prokuratorów w kraju. Od 2001 roku był Prokuratorem Apelacyjnym w Warszawie. Trzy lata później złożył rezygnację na ręce Grzegorza Kurczuka, ówczesnego szefa resortu sprawiedliwości. Oficjalnych powodów rezygnacji nie podano. O dymisji szefa warszawskiej apelacji mówiło się już jednak kilka miesięcy wcześniej. Media pisały o Zygmuncie K., jako o „dyspozycyjnym wobec każdej władzy”.
Prokuratora powołał do stołecznej „apelacji” ówczesny minister sprawiedliwości Lech Kaczyński. Późniejszy prezydent przyznawał potem, że był to błąd personalny. Warszawska jednostka zajmowała się najgłośniejszymi śledztwami w kraju. Zygmunt K. nadzorował m.in. śledztwo w sprawie tzw. afery Rywina, gangu pruszkowskiego, Grzegorza Wieczerzaka i afery PZU, zabójstwa generała Marka Papały. Prokuratorowi grozi teraz do 5 lat pozbawienia wolności. Sprawa wróci na wokandę w połowie grudnia.