Powybijane szyby, zdewastowane ściany, rozgrabione ogrodzenie. W takim stanie są baraki po dawnej szkole samochodowej przy ul. Sulisławickiej.
Baraki przy ul. Sulisławickiej stały się problemem już kilkanaście miesięcy temu, po przeniesieniu mieszczącego się tam wcześniej Zespołu Szkół Samochodowych na ul. Długosza.
Część budynków najpierw dzierżawiła prywatna szkoła wyższa z Łodzi, potem wprowadziła się tam podległa marszałkowi województwa Szkoła Policealna Pracowników Służb Społecznych. Tyle że ta administruje tylko jednym budynkiem. Pozostałych nikt nie pilnuje.
- Te baraki zostały doszczętnie zniszczone. Szyby wybite, drzwi wyłamane, ściany zamazane, a ogrodzenie rozkradzione. Żal na to patrzeć - mówi pan Stanisław, mieszkaniec sąsiedniej ul. Przerwy-
Tetmajera. - Gorzej, że ruiny stały się ulubionym miejscem do schadzek pijaków. A i dzieci często się tam bawią - dodaje pani Ewa z ul. Kossaka.
Na tragiczne efekty nie trzeba było długo czekać. Pod koniec października zeszłego roku doszczętnie spłonął jeden z baraków. Gasiło go aż osiem jednostek straży pożarnej, które musiały dowozić wodę cysternami, bo nie zadziałał żaden z hydrantów w okolicy.
- Boimy się, że znowu ktoś podpali któryś z tych budynków. A przecież dookoła są same domy mieszkalne - podkreśla pani Helena, mieszkająca w jednym z nich. - Niech urzędnicy sobie wreszcie przypomną o tych barakach, zanim dojdzie do tragedii.
- Wcale o nich nie zapomnieliśmy - odpowiada Mirosław Bielawski, zastępca dyrektora Wydziału Geodezji i Gospodarki Nieruchomościami Urzędu Miasta. - Cały czas są prowadzone rozmowy na temat wykorzystania tych nieruchomości.
W zeszłym roku Rada Miasta zezwoliła na sprzedaż działki razem z budynkami.
- Ale z drugiej strony w mieście potrzeba lokali na budownictwo komunalne - zauważa Bielawski. - Nieruchomości przy ul. Sulisławickiej są jednymi z tych, które mogłyby się do tego nadawać. Bardziej niż do sprzedaży skłaniamy się właśnie do tej opcji.
Ostateczna decyzja na temat przyszłości baraków ma zapaść w najbliższych dniach. Do sprawy wrócimy.