We wtorek na lubelskim cmentarzu przy ul. Lipowej pochowano Grzegorza S. To kierowca ciężarówki, który zginął pod Tarnowem. Kilku nastolatków zrzuciło na jego samochód bryłę lodu.
Grzegorz S. stracił panowanie nad kierownicą: wjechał w bariery po prawej stronie drogi. Z samochodu wydostał się jeszcze o własnych siłach, ale zaraz stracił przytomność. Pomimo reanimacji zmarł. Sekcja zwłok wykazała, że zginął z powodu wielonarządowych obrażeń klatki piersiowej i brzucha. Miał połamane niemal wszystkie żebra.
W kabinie tira znaleziono rozbitą bryłę lodu. Ważyła aż 16 kilogramów.
Policja zatrzymała 17-latka i dwóch 16-latków podejrzanych o atak na ciężarówkę. To mieszkańcy okolicznych miejscowości. Jeden z nich był na przepustce z Młodzieżowego Ośrodka Opiekuńczego. Według śledczych, chłopcy już wcześniej rzucali zlodowaciałym śniegiem w przejeżdżające autostradą auta. Ćwiczyli celność.
Prokuratura w Tarnobrzegu postanowiła, że nawet 16-latkowie będą odpowiadać jak dorośli. Wszystkim trzem postawiła zarzut zabójstwa. Uznała, że działali "w zamiarze ewentualnym pozbawienia życia” osób jadących autostradą.
Śledczy nie chcą ujawnić, co powiedzieli na przesłuchaniu. – Potwierdzali, że byli w miejscu wypadku, ale każdy z nich podał swoją wersję wydarzeń – mówi Elżbieta Potoczek-Bara, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.
Sąd zgodził się na aresztowanie nastolatków. Grozi im co najmniej po osiem lat więzienia.
Grzegorz S. od lat prowadził w Lublinie firmę transportową. Pogrzeb zgromadził wielu jego bliskich i znajomych.
– W kazaniu ksiądz mówił, że trzeba się modlić o nawrócenie tych, którzy doprowadzili do jego śmierci – mówi jedna z osób, które uczestniczyły w ceremonii pogrzebowej.