Nie chciałam, żeby w pracy w coś mnie wrobili. Wezwałam policję, a teraz stanę za to przed sądem – skarży się działaczka związkowa z lubelskiego Tesco.
– Dwa tygodnie po tym, jak wezwałam policję do pracy, dostałam wezwanie do VII komisariatu – mówi kasjerka z Tesco. Miała się stawić jako podejrzana o "swawolne” – takiego nazewnictwa używa policja – wezwanie patrolu.
Cała sprawa zaczęła się w połowie listopada. – Kiedy przyszłam do pracy, koleżanki przekazały mi, że firma szykuje przeciwko mnie prowokację – mówi Zofia Wach.
– Pracuję przy kasie i bałam się odejść na przerwę. U nas kasę może otworzyć ochrona. Obawiałam się, że coś mi podrzucą.
A jak twierdzą związkowcy, bałagan w kasie oznacza zwolnienie z pracy. – Dlatego na wszelki wypadek wezwałam policję – tłumaczy Wach. – Porozmawiali ze mną i przedstawicielem dyrekcji. Spisali protokół. Prosili, by wezwać ich ponownie, gdyby działo się coś podejrzanego. Teraz chyba zmienili zdanie.
Według policji, wniosek o ukaranie jest słuszny. – Ta pani nie potrafiła dokładnie wyjaśnić o co chodzi – mówi Janusz Wójtowicz, rzecznik lubelskiej policji.
– Przesłuchano ją w komisariacie, ale nie podpisała protokołu. Kierujemy sprawę do sądu. Chcemy zwrócić uwagę, że nie można lekkomyślnie wzywać patrolu.
Za takie wykroczenie grozi grzywna do 1500 zł.
Państwowa Inspekcja Pracy nie chce ferować wyroków. Zwraca jednak uwagę na brak odpowiednich procedur w Tesco.
– Po rozpoczęciu zmiany, dostęp do kasy powinna mieć wyłącznie kasjerka – mówi Krzysztof Sudoł, zastępca okręgowego inspektora pracy w Lublinie. – Zadaniem firmy jest wdrożenie procedur, które wykluczają wszelkie manipulacje.
Za przewodniczącą lubelskiej organizacji zamierza wstawić się centrala "Sierpnia 80”.
– Nie zostawimy jej samej – deklaruje Elżbieta Fornalczyk, przewodnicząca związku w Tesco Polska. – Rozumiem ją. Podobne prowokacje zdarzają się w tej firmie bardzo często.
– Odkąd organizujemy pikiety, domagając się poprawy warunków pracy i płacy, zaczęła się jakaś paranoja – mówi Dorota, pracownica Tesco. – Zdarza się, że ochrona sprawdza nas płacąc fałszywymi pieniędzmi.
Co na to przedstawiciele firmy? – Kategorycznie zaprzeczamy – mówi Michał Kubajek, rzecznik Tesco Polska. – Takie sytuacje absolutnie nie miały miejsca. To insynuacje, które godzą w dobre imię innych pracowników i firmę ochroniarską.